piątek, 9 października 2015

Rozdział 29

Otworzyłam oczy i od razu je zamknęłam, bo przeraźliwa biel mnie oślepiła. Zatrzymałam się, a ktoś mnie popchnął, tak że prawie upadłam, gdyby nie jakaś osoba, która mnie złapała. otworzyłam oczy i zobaczyłam zielone tęczówki i blond czuprynę.
-Pusć mnie-syknęłam. Na co chłopak spełnił moje życzenie, a ja zerwałam się z ziemi.
-Theo na następny raz nie bądź taki surowy- powiedział chłopak przede mną.
-Drogi Danielu, ona jest naszym więźniem złapaliśmy ją, a to że jest całkiem kopią Mariki, to nie moja wina- anioł z blond włosami spiął się i podszedł do bruneta.
-Nie wspominaj jej imienia przy mnie i przy Katherinie- powiedział blondyn, a po rozmowie wywnioskowałam, że był to Daniel. Poruszałam rękami, ale miałam je związane, że też musiałam dac się złapać, ale tata i Adrian przybędą i mnie uratują. Spróbowałam rozłożyć skrzydła.
-Nie próbuj nawet- usłyszałam głos bruneta. Westchnęłam.
-Czemu rozmawiacie o Marice?-zapytałam.
-Nie twój interes-powiedział chłodno Daniel i mnie popchnął bym szła dalej. Potknęłam się i tym razem nie minęło się bez upadku. Krzyknęłam. Byłam zła na nich. Bardzo zła, nagle poczułam, że mogę ruszać rękami.-Mówiłem ci, że zwykłe liny to nie jest dobry pomysł.
-Zamknij się Daniel-powiedział Theo. Byłam gotowa do walki, rozłożyłam swoje, czarne skrzydła. Moja sukienka, zmieniła się w strój do walki. Plus dla upadłych aniołów. moi przeciwnicy tez przybrali pozycję do ataku, teraz tylko czekaliśmy kto pierwszy zaatakuje. Daniel zrobił krok do przodu, a ja do tyłu. Miałam nadzieję, że nie zorientują się, że tylko staram się zyskać na czasie, bo przecież nie mam szans sama w białym pomieszczeniu przeciwko dwójce aniołów i w każdej chwili mogli tu przybyć następni. lekko uniosłam się nad ziemią, na co chłopcy też zrobili, czyli walka w powietrzu. Mnie to pasuje, od zawsze ją uwielbiałam. Uśmiechnęłam się, ukazując moje białe, równe zęby. Aniołom miny zrzedły, pewnie nie widzieli jeszcze uśmiechającego się Upadłego Anioła, zawsze uwielbiałam zwodzić przeciwników. Daniel z Theo stali zamurowani. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i wzniosłam się wyżej. Ciągle mnie zastanawiało dlaczego rozmawiają o Marice, przecież zginęła niedawno, dzięki mojej zasłudze. ta wredna suka, musiała zginąc, bo przeciez kto to widział by ktoś był idealnym odzwierciedleniem, samej księżniczki Mroku. Taka jak ona nie mogła żyć w Ciemnej Stronie, a nie chciał być już więcej Aniołem Stróżem. Nie zauważyłam, kiedy obok mojej głowy przeleciał jakiś promień światła. Od razu oprzytomniałam i zorientowałam sie, że nie można podczas walki odpływac gdzieś myślami.
-Myślicie, że dacie pokonać księżniczkę Upadłych?- zapytałam się i zaśmiałam. W między czasie w głowie opracowywałam strategię. Na pewno nie mogę nic mówić na głos, bo będę stracona, a promienie niemówione nie były moją mocną stroną, ale coż warto spróbować.
-Gdybyś była królową to bym sie bardziej wystraszył, na razie jesteś małą, rozwydżoną Anielicą- powiedział brunet. Chyba miał na imię Theo, ale kto będzie zapamiętywał imiona wrogów. Szczerze to jestem teraz zła na anioła. Wkurzyłam się nie na żarty. Cisnęłam pierwszym promieniem w Theo. uskoczył.
- Nie grzeczna upadła- usłyszałam za sobą głos tego drugiego Stróża. Szybko poleciałam w dół, tak by nie poczuć niebiańskiego promienie. na szczęście uderzył w Ziemię.
- To niesprawiedliwe. Dwóch silnych Aniołów, na jedną, małą, bezbronną anielicę- powiedziałam i cisnęłam dwoma promieniami. każdy był przeznaczony dla osobnego Anioła. Odbili je i teraz te promienie leciały we mnie. Krzyknęłam szybko zaklęcie by je odbić, bo nie znałam niemego użycia obrony, tylko na razie ataku. Obydwaj chłopcy uśmiechnęli się, że musiałam coś powiedzieć. Zdenerwowałam się lekko. Katherina, szybko myśl. Uda Ci się. ponaglałam się w myślach. Wiem naszyjnik. Zerwałam go i upuściłam na ziemię. Usłyszałam jak ktoś leci w jego kierunku by to złapać. Zobaczyłam jak dwaj Aniołowie lecą złapać naszyjnik, by nie upadł on na ziemię. Wykorzystałam ich skupienie na tym i wysłałam przeciwko nim czarny promień. Trafił on Theo, który upadł nieprzytomny na Ziemię. Danielowi udało się go ominąć, ale stracił cenne sekundy. Kamień naszyjnika uderzył o ziemie. Zaśmiałam się głośno. Zerwał się silniejszy wiatr i już obok mnie pojawiła się Armia Upadłych wraz z ojcem i Adrinem.
-Kate!- zawołał Adrian podfrunęłam do niego i się mocno przytuliłam. - Zrobili ci coś?
-Nie, ale spójrz- powiedziałam i wskazałam nieprzytomnego Anioła. mój chłopak tylko się uśmiechnął. Nagle usłyszeliśmy głośny huk. W pomieszczeniu zaroiło się od Archaniołów i Stróży.  Zostaliśmy otoczeni.
- Adrian, pilnuj Katheriny- zawołał mój ojciec i wzbił się w powietrze.
- Musimy uciekać- powiedział mi Adrian na ucho. pokiwałam głową, wiedziałam, że jestem w poważnym niebezpieczeństwie. czekaliśmy aż ktoś zaatakuje. Nikt nie kwapił się wywołać wojny. Spojrzałam na twarze moich znajomych. Każdy miał czarny strój do walki. Na przeciwko nich stało ich lustrzane odpicie, tyle że w białym ubraniu. na przeciwko Daniela, stał, identyczny chłopak. Już wiem dlaczego go kojarzyłam, przeciez Simon pomagał mojej matce opiekowac się mną. Wyrzuciłam w powietrze słup ognia i to przesądziło, że zaczęła się wojna. od początku mieliśmy to zaplanowane, że ja zawsze wywołam wojnę. Unikaliśmy z Adrianem latających promieni, a jak już, których w nas leciał, Adrian używał tarczy. był starszy ode mnie i bardziej znał się na rzeczy. Lecieliśmy tuż do wyjścia. gdy poczułam przeszywający ból w plecach. Usłyszałam przeraźliwy krzyk ojca. Traciłam powoli świadomość, ale czułam, że coś się działo z moimi skrzydłami. Nie czułam ich. Nie umiałam nimi poruszać.
-Adrian co się dzieje?- wyszeptałam, bo chłopak ciągle mnie trzymał i właśnie teraz układał mnie na ziemi.
-Zostałaś trafiona.
-Przeżyje, przecież.
-Katherina, posłuchaj, to nie był normalny promień, wywołany przez jednego anioła, to było połączenie dwóch mocy: dobra i zła. jeśli ktokolwiek zostanie nim trafiony staje się człowiekiem- odgłosy walki ucichły Słyszałam tylko mój przyspieszony oddech.
-To nie jest prawda- wyjąkłam.
-A jednak jest, witaj moja podopieczno- powiedział Daniel i się uśmiechnął lekko.
-Gdy zbliży się do 18 wiosen, wybuchnie wojna. obiecuję wam to, to wt mi ją zabraliście!- powiedział mój ojciec, nie spoglądając na mnie i znikł, a z nim cała armia, wraz z Adrianem, a ja straciłam przytomność.

------------------------------------------
Wiem, że rozdział miał się pojawić już dawno, ale nie miałam czasu i miałam kilka problemów na głowie. Przepraszam, ale jednak proszę Was byście pozostawili po sobie jakiś ślad.