poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 8

Obudziłam się w środku nocy. Spojrzałam na zegar. Była godzina 2:30. Usiadłam na łóżku. Czułam, że byłam wysapana i nie chciało mi się znów spać. Rozejrzałam się po pokoju. Nic nie widziałam, bo było ciemno. Zaświeciłam lampkę, która była przymocowana do ściany. Była mała, ale dawała dużo światła. Musiałam zmrużyć oczy. Rozejrzałam się teraz po pokoju. Nic się tu nie zmieniło od wieczora. Poczułam, że zaschło mi w gardle. wyszłam z łóżka i poszłam do kuchni. Moje drzwi strasznie skrzypiały. Skrzywiłam się kiedy je otworzyłam. Poszłam w dół. Schody przy każdym kroku wydawały odgłosy. Udało mi się zejść, ni budząc przy tym mamy, chociaż nie jestem tego taka pewna. Zapaliłam światło w kuchni. Znów mnie światło oślepiło. Zmrużyłam oczy. Zobaczyłam dwa cienie. Od razu oprzytomniałam. Otworzyłam szeroko oczy i odwróciłam się. Nikogo za mną nie było. Mam jakieś omamy. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam wodę. Nalałam ją sobie do szklanki i poszłam z powrotem do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi, a szklankę z wodą położyłam na pobliskiej, czarnej komodzie. Poczułam dziwny, nieprzyjemny chłód. Okno i drzwi były zamknięte. Wzruszyłam ramionami. Podeszłam do komody i oparłam się o nią. Wzięłam do ręki niebieską szklankę i zaczęłam pić wodę. Zrobiło mi się zimno. 'Zapewne to z tej wody' pomyślałam i poszłam do łóżka. Otuliłam się kołdrą, ale nadal nie było mi ciepło. Próbowałam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok. Przykrywałam, odkrywałam kołdrę. Już mi nie było zimno. Spojrzałam na zegar było 3:15. Nie spałam już 45 minut. Rano będę nieprzytomna. Poszłam jeszcze raz do kuchni i podgotowałam sobie mleko. Wzięłam je do pokoju i od razu8 weszłam do zagrzanego łóżka. Szybko wypiłam mleko i położyłam je na ziemi. Poczułam, że powieki zaczynają mi ciążyć. Zamknęłam oczy i odpłynęłam.

                                                                          ***


Obudził mnie dopiero budzik. 5:30. Jęknęłam i wstałam, by wyłączyć budzik. Poszłam nieprzytomna do łazienki. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Przerażało mnie. Wzięłam szczotkę i przeczesałam swoje włosy. No może trochę lepiej. Umyłam szybko zęby, opłukałam twarz. Teraz zostało mi jeszcze wybranie ciuchów. Poszłam do mojej wielkiej szafy. Stałam tam ponad 10 minut, ale to i tak jest mało. W końcu zdecydowałam się na czarną bluzkę z białym napisem "Die bitch", do tego krótkie czarne spodenki. Szybko ubrałam się. Przejrzałam się w lustrze. Było nieźle. Zostały jeszcze włosy i twarz. Postanowiłam, że włosy wyprostuję i upnę w wysoki kucyk. Włosy wyprostowałam szybko. Dobra została jeszcze twarz. Fluid, puder, tusz i błyszczyk wystarczą. Jeszcze raz się przejrzałam w lustrze. Było w miarę. Pościeliłam łóżko. Spojrzałam na zegarek była godzina 6:15. Do przyjazdu na autobusu zostało mi jeszcze prawie godzina. Założyłam jeszcze trampki i strój był gotowy. Zaczęłam się pakować. Wzięłam torbę, telefon i słuchawki. Zeszłam na dół. Gdy tylko weszłam do kuchni poczułam zapach parzonej kawy. mama chyba od godziny krząta się w kuchni. Spojrzała na mnie.
-Dzień dobry jak się spało? Słyszałam jak w nocy chodziłaś po domu.
-Nie umiałam spać-powiedziałam i usiadłam przy blacie, gdzie czekało mnie śniadanie. Kanapka z serkiem i kawa. Zaczęłam jeść. Mam przysiadła obok mnie i popatrzyła na mnie.
-Co dzisiaj masz, bo wczoraj cię nawet nie zapytałam.
-Biologia, 2 WF, angielski, francuski i plastyka, z czego wf, plastyka i angielski mam z Danielem-uśmiechnęłam się na samą myśl. mama to zauważyła i spoważniała.
-Ale pamiętaj znajdź sobie jeszcze jakiś przyjaciół, a nie tylko z Danielem będziesz siedzieć.
-Mamo wczoraj poznałam pewną dziewczynę w autobusie i zakolegowałyśmy się. Okazało się, że chodzimy razem do klasy, więc nie masz się czego bać-przeżuwałam powoli kanapkę. Popiłam kawą. mama się uśmiechnęła i podeszła do kuchenki gdzie robiła sobie omlet. Zapach rozchodziła się po pomieszczeniu. Dopiłam kawę i zrobiłam kolejną porcję tym razem do szkoły. Nasypałam kawy do mojego termosu i zalałam go wrzątkiem. Dolałam jeszcze mleka i półtorej łyżeczki cukru. Wsadziłam go do torby. Poszłam jeszcze szybko na górę i wzięłam czarny sweterek i szary parasol, bo wydawało mi się, że może padać. Spojrzałam na zegarek dobra jest za dziesięć siódma, więc mogę już wyjść. Pocałowałam mamę w policzek i wyszłam.

-----------------------------------------------------------------------
Ten rozdział dedykuje mojej przyjaciółce Zosi Maksis, która zawsze motywuje mnie do pisania i dodaje mi wiary #KC :*
Możecie poznać jej twórczość w linku podanym poniżej :)
http://fajnepopoludnie.blog.pl/przykladowa-strona/

piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 7

Kiedy z mamą byłyśmy po kolacji, to poszłam pod prysznic. Moja łazienka znajdowała się od razu obok mojej sypialni. Łazienka była mała, ale ładnie urządzona. Białe kafelki tworzyły szachownice wraz z czarnymi. Duże lustro na przeciw drzwi, a pod nim mała umywalka. toaleta znajdowała się po lewej stronie, a kabina po prawej. Na półkach widniało dużo kosmetyków, odżywek i świec. Uwielbiam, kiedy łazienki są wypełnione świecami. Akurat u mnie znajduje się pełno świec. Różowe, czerwone, żółte, czarne, brązowe itd. Kiedy wchodzę do kabiny zawsze je zapalam, by móc czuć ten zapach. Wzięłam do ręki zapałki. Wyciągnęłam jedną i zapaliłam świeczkę. Po łazience zaczął rozchodzić się delikatny zapach płatków róży. Zapaliłam drugą, trzecią, czwartą świeczkę i odłożyłam zapałki. Ściągnęłam ubrania i weszłam do kabiny. Puściłam wodę i uregulowałam jej temperaturę. Zmoczyłam swoje ciało wraz z włosami. Wzięłam szampon i zaczęłam myć swoje włosy, a następnie wzięłam żel pod prysznic i umyłam ciało. Kiedy spłukiwałam pianę usłyszałam otwieranie drzwi w łazience. Wyłączyłam wodę i wystawiłam głowę z kabiny. Poczułam zimny, nieprzyjemny wiatr. Drzwi były otwarte. Owinęłam się ręcznikiem i je zamknęłam. Rozejrzałam się po łazience, nikogo tu nie było. Wzruszyłam ramionami i poszłam do końca spłukać włosy. Gdy tylko weszłam do kabiny poczułam, że ktoś mnie obserwuje, ale przecież nikogo tu nie ma. Puściłam wodę i do końca pozbyłam się piany z głowy. Wzięłam swój żółty ręcznik i zrobiłam z niego turban na głowie, a drugim ręcznikiem wytarłam swoje ciało. Szybko ubrałam się w szare piżamy. Na bluzce był namalowany miś, a na spodenkach miodek. Gdy byłam już ubrana zdjęłam turban i zaczęłam rozczesywać włosy. Kiedy były już bez kołtunów, to wyszłam z łazienki do mojego pokoju. Włosy miałam mokre. Nie lubiłam suszyć włosów suszarką, wolałam aby wyschły naturalnie. Ciągle się dziwnie czułam, że ktoś mnie obserwuje. Zeszłam do mamy, która siedziała przed telewizorem i oglądała jakiś jej serial.
-Mamo wchodziłaś mi do łazienki?
-Nie, a czemu pytasz?
-Bo drzwi mi się otwarły, kiedy brałam prysznic.
-Może był przeciąg.
-No może-usiadłam obok mamy na kanapie i przyglądałam się serialowi. Nic nie ogarniałam o co w nim chodzi.-Idę poczytać. Dobranoc.
-Dobranoc-nachyliłam się do mamy i pocałowałam ją w policzek. Uważałam, że nigdy nie jest za późno aby okazywać swojej mamie miłość. Weszłam znów po schodach do pokoju. Przy drzwiach od razu poczułam zimne powietrze. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że okno nie jest zamknięte. Czy ja je dziś zostawiłam otwarte? Zastanawiałam się, podeszłam do niego i je zamknęłam. Od razu zrobiło się cieplej. Podeszłam do mojej małej biblioteczki. Wzięłam do ręki książkę J. Greena pt. "Gwiazd naszych wina". Czytałam ją chyba z dziesięć razy, ale zawsze mnie tak samo wzruszała. Weszłam do łóżka i przykrywał się pod samą brodę kołdrą. Zaczęłam czytać. Te same słowa, które nigdy się nie zmieniały, a dawały tyle szczęścia. Zagłębiłam się w lekturze, kiedy nagle sobie przypomniałam. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do torby. Wyciągnęłam kartkę i poszłam do mamy.
-Co jest kochana?-zapytała.
-Dostałam to ze szkoły i masz to wypełnić.
-Szybko sobie przypomniałaś-zaśmiała się i wzięła długopis wraz z kartką. Zaczęła pisać. nagle usłyszałam trzask drzwi. Mama spojrzała się n a mnie.
-Nie zamknęłam drzwi w pokoju- chyba dodałam w myślach. Mama pokiwała głową i oddała mi kartkę.-Dziękuje.
Poszłam do pokoju i dałam kartkę do mojej czarnej torby na ramię. Poszłam znów do łóżka. Chciałam wziąć książkę do ręki, ale nigdzie jej nie było. Na poduszce leżały dwie wyrwane kartki. Krzyknęłam. Dopiero teraz zauważyłam, że okno jest znów otwarte. Podeszłam do niego. Nikogo nie widziałam, ale czego się dziwiłam jest przecież ciemno. Do drzwi ktoś zapukał.
-Nina, to ja mama. Co się stało? Mogę wejść?
-Jasne-szybko zamknęłam okno. mama weszła.
-Co się stało?- zapytała. Miała minę zaniepokojoną.
-Ktoś był u mnie w pokoju.
-Co, to niemożliwe.
-Tak? To jak wyjaśnisz, że moja książka zniknęła, a tu są z niej kartki wyrwane- wskazałam mamie na 'dowód'.
-Nie wiem-mama się zamyśliła.-Może chcesz spać dziś u mnie?
-Nie ma potrzeby. Na prawdę-powiedziałam mamie i pocałowałam ją w policzek.-Dobrze, to pójdę spać, bo jutro ciężki dzień.
-Dobrze. Kocham cię-poszła w stronę drzwi.-Jakbyś czego chciała to mnie zawołaj.
-Dobrze, dobrze- pomachałam mamie i wyszła. Położyłam się do łóżka, wcześniej zapalając małą lampkę. Otuliłam się kołdrą i rozmyślałam. Co tu się dzieje? Kim jest naprawdę Daniel? Czy moja mama coś wie i nie chce mi powiedzieć? Z tymi rozmyśleniami zasnęłam.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 6

Poczułam, że ktoś gładzi mnie po włosach. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam zielone oczy, które prosto patrzyły w moje. Daniel uśmiechnął się do mnie.
-Która godzina?
-16.48. Jak się czujesz?-zapytał.
-Dobrze-uśmiechnęłam się do niego.-Dziękuje.
-Za co?
-Odpędziłeś ode mnie ten ból.
-Co?-zapytał ze zdziwieniem.
-No przecież przywiozłeś mnie ze szkoły, kiedy mnie ta dziewczyna zaatakowała i ty mnie uratowałeś. Później kiedy miałam napad bólu, to nie wiem co zrobiłeś, ale złapałeś moją głowę i odpędziłeś ból.
-Chyba mocno uderzyłaś się w głowę, kiedy zemdlałaś w łazience.
-Co?
-Kiedy pierwszy raz zemdlałaś  sekretariacie zaniosłem cię do higienistki. Odebrałem twój plan lekcji i poszedłem się przewietrzyć.
-40 minut?
-Dobra, poszedłem do sklepu. Kiedy wróciłem do szkoły.
-Po co wróciłeś do szkoły?-przerwałam mu.
-Nie po coś, tylko po kogoś-spojrzał na mnie, a ja czułam, że staję się czerwona jak burak. Odwróciłam wzrok, a Daniel kontynuował opowieść, jeśli można to tak nazwać- Kiesy wszedłem jakaś dziewczyna wypadła z łazienki i podbiegła do mnie. Powiedziała, że ktoś zemdlał w łazience i poprosiła mnie o pomoc. zgodziłem się, bo nie miałem nic do roboty, oprócz czekania na ciebie...
-A skąd wiedziałeś, że nadal jestem w szkole?-zamyślił się.
-Nie wiem. Po prostu miałem przeczucie i powiedziałem sobie, że jeśli nie przyjdziesz po 30 minutach, to pójdę do domu-odpowiedział łatwo na moje pytanie.- Wracając do głównego wątku, to dziewczyna mnie zaprowadziła do łazienki. Kiedy otworzyła drzwi i zobaczyłem tam ciebie leżącą na ziemi, to od razu do ciebie podbiegłem. Wziąłem cię na ręce i już nas nie było. Wsadziłem cię do samochodu, a później poszukałem telefonu w twojej torebce i zadzwoniłem do twojej mamy. Podała mi adres. Resztę historii już znasz.
-No powiedzmy, a co z tym bólem głowy?
-Twoja mama podała ci tabletkę, tak mocną, że usnęłaś.
-Dlaczego leżę na twoich nogach?-tu się uśmiechnął.
-Siedziałem obok ciebie na łóżku i drzemałem, kiedy ty zaczęłaś machać rękami. Przebudziłaś się i położyłaś się na moich nogach i znów zasnęłaś- teraz byłam całkiem czerwona. Wiedziałam, że robię dziwne rzeczy w nocy, ale nikt o tym nie wiedział. Nadal leżałam na jego nogach i patrzyłam się w jego oczy.
-Masz ciekawe oczy-powiedział Daniel.
-Dziękuje, ale ty masz takie głębokie. Dzięki nim czuję się, że jestem na łące- zaczęłam się śmiać. Daniel też zaczął. Teraz to oboje zwijaliśmy się ze śmiechu. W końcu się uspokoiłam.-Wiesz jakoś nie chce mi się wierzyć w twoją historię.
Daniel spoważniał. Jego oczy trochę ściemniały.
-To co powiedziałem jest prawdziwe, to ty masz jakieś wyobrażenia-powiedział. Byłam zafascynowana jego oczami.
-Tak masz rację, to tylko była moja wyobraźnia- Daniel znów się uśmiechnął.
-Podam ci twój plan i zobaczymy co mamy razem- podniosłam się by Daniel mógł wstać. Podszedł do mojego biurka, a później do drzwi, gdzie miał powieszoną torbę. Wyciągnął drugą kartkę. Za ten czas usiadłam i opierałam się o ścianę. Usiadł obok mnie i podał mi jedną kartkę. To był mój plan. Codziennie od 8.45-15.00. Norma.-Co masz w poniedziałek?
-Biologia, dwa WF, Lunch, angielski, francuski i plastyka
-To mamy razem WF, angielski i plastykę-wzięłam zakreślacz, który leżał na ziemi i zakreśliłam przedmioty, które mamy razem- Co we wtorek?
-Angielski, matematyka, historia, Lunch, biologia, informatyka, angielski.
-Jeśli mamy to tak robić to zajmie nam to godzinę. Po co zakreślasz?
-To są przedmioty, które mamy razem.
-Daj ja to szybciej zrobię-wziął ode mnie plan i zakreślacz i zaczął porównywać nasz rozkład zajęć. Co chwilę coś zakreślał. W końcu oddał mi plan. Poniedziałek 3 godziny razem, we wtorek też 3, środa 1, czwartek 5 i piątek 6. Nie było aż tak źle. Daniel spojrzał na zegar.-Osz kurde muszę się już zbierać, a tobie radziłbym pogadać z mamą.
Faktycznie mama. Daniel ubrał buty, wziął torbę i marynarkę. Pomógł mi wstać. Zachwiałam się, ale ustałam. Podeszłam do drzwi otworzyłam je. Przepuściłam Daniela, a od razu po nim szłam ja. Zeszłam po schodach. Mama wyszła z kuchni.
-Obudziłaś się, to dobrze. Tabletka zadziałała?
-Tak, już mnie głowa nie boli-uśmiechnęłam się i przytuliłam do mamy.
-Daniel opuszczasz nas już?-zapytała mama.-Może zostaniesz na kolacji?
-Naprawdę bym chciał, ale zapewne mama już się niepokoi.
-To zadzwoń do niej.
-Nina jest coś o czym musisz wiedzieć-westchnął.-Moja mama jest chora i już za długo jest sama.
-A tata?-zapytałam i od razu ugryzłam się w język.
-Tata odszedł od nas, kiedy miałem 4 lata-zasmucił się.-Dobra ja już idę.
Podszedł do mnie i przytulił. Uścisnął dłoń mojej mamy i wyszedł. Zaburczało mi w brzuchu. Mama na mnie popatrzy i się uśmiechnęła. Siadaj do stołu, przyniosę ci naleśniki.

środa, 2 lipca 2014

Rozdział 5

Obudziłam się, ale nie otwierałam oczu przez dłuższą chwilę. Leżałam na czymś miękkim. Czułam, że jestem w aucie i gdzieś jadę. W końcu otworzyłam oczy. Leżałam na czarnych siedzeniach z tyłu. Nade mną rozciągał się szary sufit. Moja głowa spoczywała na brązowej poduszce, która kolorystycznie nie pasowała do wystroju auta, bo wszystko była prawie czarne. Odwróciłam głowę w stronę przedniej szyby i spojrzałam do lusterka. Zobaczyłam tam zielone oczy, patrzące prosto na mnie. Daniel!
-Gdzie mnie wywozisz?-zapytałam zachrypłym głosem.
-Do twojego domu-powiedział ze spokojem i uśmiechnął się do mnie.
-Skąd wiesz gdzie mieszkam?-zapytałam ze zdziwieniem. mimo, że niedawno byłam nieprzytomna, to nadal analizowałam wszystko co zostało powiedziane. Zobaczyłam, że uśmiech Daniela zeszedł już z twarzy.
-Zadzwoniłem do twojej mamy-odpowiedział znów ze spokojem. Wkurzało mnie trochę, że potrafi tak opanowanie mówić, jakby to zdarzało się codziennie. A może? Przecież nie wiem co robił wcześniej.
-Skąd...-przerwał mi.
-Skąd wziąłem numer twojej mamy?-pokiwałam głową. Uśmiechnął się do mnie.-Twój telefon bardzo dobrze się przydaje w takich sytuacjach.
Chciałam usiąść by móc zobaczyć w jakim miejscu się znajdujemy, czy przypadkiem mnie nie wywozi do sąsiadującego stanu, a nawet i dalej. Podniosłam się, kiedy Daniel zahamował i od razu przyspieszył.
-Nie radziłbym jeśli chcesz być cała.
-To może byś nie hamował i przyspieszał cały czas.
-To może byś powiedziała tym pozostałym autom, robotnikom, sygnalizacji, żeby zniknęli- to mnie zamknęło. Myślałam, że nie chce abym siedziała i widziała gdzie mnie wywozi, ale nie wzięłam pod uwagę ruch uliczny. Zaklnęłam pod nosem.
-Co tam szepczesz?
-Nie nic-znów spróbowałam się podnieś. Akurat staliśmy na czerwonym. Jest udaje się, prawie już siedzę, kiedy czuję przeszywający ból w głowie. Jęknęłam i upadłam. Oczy mi się zaszkliły. Daniel odwrócił się. Miał przerażoną minę. Nie, nie mogę płakać, nie przy nim, nie okażę się słaba.
-Co się dzieje?-słychać było niepokój w jego głosie.
-Nic. Dobrze się czuję-ból w głowie w ogóle nie zelżał.
-Nie okłamuj mnie. Widać po twojej minie, że coś się dzieje.
-Dobrze boli mnie głowa i to tyle-powiedziawszy te słowa łzy popłynęły mi po policzkach. Poczułam, że nagle skręcamy.-Co robisz?
-Zjeżdżam na pobocze-oznajmił.
-Po co? Tylko mi nie mów, że tylko dlatego, że boli mnie głowa- nie odpowiedział. Pokręciłam głową. Ból nie ustępował. Samochód się wreszcie zatrzymał. Daniel od razu wyszedł z samochodu. Otworzył drzwi i wziął mnie na ręce. Słońce mnie oślepiło, więc zamknęłam oczy. Nie widziałam gdzie jestem. Daniel odwrócił się troch i ugiął kolana. Usłyszałam dźwięk dzwonka. Brzmiał ta samo jak mój. Drzwi się otworzyły w tym samym momencie co ja otworzyłam oczy. Zobaczyłam w nich moją mamę. miała przerażona minę.
-Czy ona?
-Nic mi nie jest. Tylko głowa mnie trochę boli- moja mama wymieniła spojrzenia z Danielem udałam, że tego nie zauważyłam.
-Mogę wejść?-zapytał. Mama na chwilę się zawahała.
-Tak możesz-powiedziała ze spuszczoną głową.-Sypialnia druga po prawej po schodach.
Daniel zaczął mnie nieść. Dopiero teraz poczułam, że nie mam butów.
-Gdzie są moje buty?
-W samochodzie-powiedział. Akurat doszliśmy do mojego pokoju. Nacisnął klamkę łokciem i popchnął lekko drzwi. Zamknęłam oczy, a on położył mnie na łóżku W głowie cały czas mi huczało.- Za chwilę wracam.
Wyszedł. Zostałam sama. Otworzyłam oczy. Spojrzałam na sufit, gdzie był naklejony plakat Theo James'a. Uwielbiałam go. Miał taki cudny głos, a ten akcent. Uwielbiałam budzić się, otwierać oczy i wiedzieć, że mój ulubiony aktor jest tuż nade mną. Ból w głowie przybierał na sile. Starałam nie krzyknąć. Ugryzłam się w język aż poczułam smak krwi. Co to ma być za dzień? Dwa zemdlenia w nowej szkole podczas pierwszego dnia. mam nowych trzech lub nawet czterech(licząc tą dziewczynę co mnie zaatakowała) wrogów. Po prostu wspaniale. Próbowałam się jakoś pocieszyć, ale ból mi na to nie pozwalał. Tym razem nie wytrzymałam krzyknęłam i przewróciłam się no bok. Proszę stop. Czemu ja? Co ja zrobiłam? Do pokoju wpadł Daniel wraz z moją mamą. Oboje byli zaniepokojeni. Podeszli do mnie. Mama przyłożyła mi dłoń do czoła. kiedy to zrobiła przeszedł mnie prąd. Znów krzyknęłam. Mam spojrzała prosząco na Daniela. Stał otępiały.
-Proszę weźcie go ode mnie-kolejna fala bólu. Zwinęłam si w kłębek-Proszę...
Daniel podszedł do mnie. Przyłożył mi ręce do skroni, tak jak to zrobiła tamta dziewczyna. Zaczął mnie parzyć. Krzyczałam i się wyrywałam, tylko by zaprzestać bólowi. Daniel mocno trzymał moją głowę, a mama trzymała mi nogi i ręce. Daniel zaczął coś szeptać. Krzyknęłam tym razem mocniej niż wcześniej. Spojrzałam przed siebie. Zobaczyłam oczy mojej mamy. Była cała przerażona. Daniel już nie szeptał tylko głośno mówił. Nie rozumiałam go. Fala bólu przeszyła moje ciało. Poczułam, że uścisk Daniela zelżał. Odrzuciło go do tyłu. Krzyknęłam i bólu już nie było. Zmęczona opadłam na łóżko, a raczej na kogoś. Daniel nie zdążył się podnieść po moim 'odepchnięciu'. Leżałam mu na nogach. Zamknęłam oczy. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam były jego piękne, zielone oczy.

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 4

Oślepiła mnie biel, gdy tylko otworzyłam oczy. Musiałam aż je zmrużyć. Gdzie ja jestem? Obejrzałam pomieszczenie był to prawdopodobnie gabinet jakieś lekarki. Usiadłam na klozetce. Przynajmniej tu było otwarte okno. Podeszłam do niego i zaczęłam wdychać świeże powietrze, no może nie takie świeże, skoro jeździło tu pełno samochodów, autobusów, motorów. Drzwi się otworzyły i weszła poczciwa staruszka.
-O widzę, że się już obudziłaś moje dziecko, ale proszę cię usiądź-wskazała na klozetke.
-Ale ja już dobrze się czuję. Mogę już iść do domu?
-Nie udawaj małego dziecka i siadaj- w głosie było słychać zdenerwowanie. Nie chciałam jej jeszcze bardziej zezłościć, więc usiadłam. Zbadała moją temperaturę i kazała mi się położyć na plecach. Zaczęła masować mój brzuch. Poczułam lekki ból, ale nic nie powiedziałam. Zaświeciła mi jeszcze latareczką w oczy.
-Dobrze powiedz mi jak się czujesz?
-Bywało gorzej-uśmiechnęłam się do niej.
-Kręci ci się jeszcze w głowie lub jest ci niedobrze?
-Wszystko jest w porządku, a czy teraz mogę iść do domu?
-Jeszcze chwila. Mam do ciebie pytanie.
-Słucham?
-Czy w sekretariacie coś się stało?- zapytała. Od razu w mojej głowie pojawiły się wspomnienia. Bitwa Daniela i Davida. przeszywający ból w całym ciele. Upadek na podłogę i nic więcej.
-Nie, myślę, że po prostu ta duchota i ten zapach tak na mnie zadziałały.
-Możliwe-powiedziała higienistka z zamyśleniem.-Jeszcze chwila muszę wypisać bieg zdarzeń, co ci podałam, co się stało itp.
Podała mi kartkę, którą miałam uzupełnić. Imię, nazwisko, numer telefonu do rodziców, przyczyna przybycia do higienistki, leki, data, mój podpis i higienistki.
-Wypisz tylko imię, nazwisko, numer, datę i się podpisz, a ja wypełnię resztę-podała mi długopis. wypisałam raz dwa, jedyna rzecz to musiałam sobie przypomnieć numer od mamy. Wypisany 'formularz' jeśli to można tak nazwać podałam higienistce.
-Proszę pani mam pytanie.
-Słucham-powiedziała z nad biurka.
-Ile byłam nieprzytomna?-spojrzała na mnie, a później na zegarek.
-Ten chłopak, przyniósł cię około dwadzieścia po jedynastej, a teraz jest dwunasta, więc niecałe czterdzieści minut.
-Jaki chłopak?
-Ten wysoki blondyn z zielonymi oczami.
-Daniel?
Tak właśnie- podała mi kopie zaświadczenia.-Teraz możesz już iść do domu.
-Dziękuję Do widzenia.
-Do widzenia!- zamknęłam za sobą drzwi. Stanęłam na pustym korytarzu. Gabinet higienistki był obok sekretariatu. Poszłam w stronę drzwi, kiedy sobie przypomniałam, że nie mam planu lekcji. Ruszyłam do sekretariatu. Zapukałam i weszłam do środka. Nadal było tu duszno i dawało lawendą. Sekretarka na mnie spojrzała.
-Dzień dobry ponownie-powiedziałam.
-Dzień dobry, czego dusza pragnie?
-Chciałabym odebrać plan lekcji.
-A nie dawałam ci go już?
-Nie wiem może ktoś go odebrał wcześniej, kiedy byłam nieprzytomna.
-Byłaś nieprzytomna?
-Nie pamięta tego pani? Jak tu zemdlałam po bójce?
-Tu była jakaś bójka?- mówiła wtedy prawdę, że o tym zapomni. Podeszłam do okienka.
-Może pani sprawdzić czy jest mój plan?
-Imię, nazwisko, klasa?
-Nina War, II c.
-Nie, nie ma tu tego. Jedynie co tu jest to karta, którą musisz dać każdemu nauczycielowi, który cię uczy. Dziwne, że nie ma twojego planu.
-Tak dziwne- zamyśliłam się.
-O już mam! Pewien chłopiec go odebrał kiedy ty myłaś jak to mówiłaś 'nieprzytomna'.
-Wysoki blondyn z zielonymi oczami?
-Tak.
-Daniel!-krzyknęłam i poszłam w stronę wyjścia.-Dziękuje, do widzenia.
-Do widzenia-powiedziała sekretarka i poszła zaparzyć sobie kawę. Wyszłam na korytarz, znów był pusty i było strasznie cicho. Poszłam jeszcze do ubikacji. Toaleta była dużym pomieszczeniem. Były tam 3 umywalki, nad którymi wisiały lustra. Zobaczyłam swoje odbicie. Przeraziłam się. Włosy mi się pokręciły, byłam cała blada, a oczy mi się rozmazały. Czemu nie wzięłam ze sobą płynu do demakijażu. Zadałam sobie  pytanie. Odkręciłam wodę i opłukałam sobie twarz. Teraz wyglądałam jeszcze gorzej. Nalałam trochę mydła na rękę i zaczęłam szorować twarz. W końcu cały makijaż zszedł ze mnie. Wyciągnęłam fluid i tusz do rzęs. raz dwa zrobiłam lekki makijaż. Usłyszałam jak drzwi się otwierają. Stanęła w nich dziewczyna, prawdopodobnie trzecioklasistka. Podeszła do umywalki i też zaczęła się przeglądać.
-Masz może tusz do rzęs?-zapytała mnie blondyna. Poszukałam w torebce i jej podałam. Kiedy brała go ode mnie dotknęła mnie lekko ręką. Poczułam przeszywający ból. Spojrzała na mnie. Nie miała już swoich niebieskich oczu, tylko czarne.
-Nareszcie cię znalazłam- powiedziała i rzuciła się na mnie. Krzyknęłam. Chciałam zrobić unik, ale mnie złapała. Poczułam przeszywający mnie prąd, był bardzo podobny wtedy kiedy dotknął mnie Adam, tyle że teraz bardziej bolało. Zatkał mi usta, bym nie krzyczała. Ugryzłam, ale na niej nie zrobiło to żadnego wrażenia. Popatrzyła mi prosto w oczy i się zaśmiała prosto w twarz.-Co bez twojego obrońcy, nie jesteś wcale taka silna.
Zaczęła mnie ciągnąć, w stronę przeciwną do drzwi. Doszła do toalet. Cały czas się szarpałam, ale to nic nie dało. Nagle usłyszałam trzask, do łazienki wpadł Daniel!
-Zostaw ją!- krzyknął.
-Chyba coś ci na głowę bije-powiedziała i wyciągnęła jedną rękę do przodu. Wystrzeliła wielka kula. Daniel ja odbił. Zrobił krok do przodu. Poczułam piekący ból w głowie. Blondyna nie miała rąk już na moich ustach, tylko na skroniach i trzymała mocno moją głowę. Zaczęłam krzyczeć i się wyrywać. Daniel trochę osłupiał, nie wiedział co zrobić. Dziewczyna się zaśmiała. popchnęła mnie do przodu i zniknęła. Daniel do mnie podbiegł. Przyłożył dłoń do mojego czoła. Zaklął pod nosem. Walczyłam, by nie zamykać oczu, ale nie udawało mi się to. Jaki super ten pierwszy dzień. Zapadła ciemność. Zemdlałam znowu.