niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 13

Kiedy wszyscy opuścili sale gimnastyczną nauczycielka przywołała mnie. Opuściłam głowę na dół i poszłam choćby na skazanie. Adrian kucał przy Adamie. Jego twarz była cała czerwona, a krew zaczynała skapywać na parkiet. Zrobiło mi się nie dobrze. Od zawsze miałam problemy na widok krwi. Stanęłam dalej, ale pani Treeday cały czas mnie wołała. Kiedy w końcu doszłam do niej odwróciłam się plecami do Adama, by nie widzieć czerwonej substancji wypływającej z jego nosa.
-Przyznaję był to dobry serw, ale czy musiałaś aż tak mocno?-spytała mnie wuefistka. Nie patrzałam na nią. Stałam do niej plecami.-Nie wiesz, że niegrzecznie jest stać plecami do kogoś, kto do ciebie mówi?
-Mam problemy z krwią-powiedziałam. Poczułam, że nauczycielka łapie mnie za rękę i odwraca w swoją stronę. Blond kosmyk wypadł jej z kucyka i opadł na twarz. Od razu go odgarnęła. Spojrzała mi głęboko w oczy. Miała je naprawdę brązowe.
-Masz bardzo ciekawe oczy-powiedziała.-Soczewki?
-Dziękuję? Nie, naturalne- zobaczyłam błysk w jej brązowych oczach.
-Adrian, chodź tu!-chłopiec opuścił przyjaciela i podszedł do nas.-Pokaż Pannie War gdzie jest nasz schowek i przynieście tu wiadro i kilka szmat. Trzeba posprzątać tą krew z parkietu. A ty kochanieńki głowa na dół, za chwilę przyjdę.
-Chodź już-warknął Adrian i chwycił mnie za. Pociągnął mnie w stronę wyjścia, kiedy pani Treeday mówiła coś do Adama. Nie słyszałam co to było, ale Adam się uśmiechnął, a mnie przeszły dreszcze. Adrian ciągnął mnie w ciemny korytarz, prowadzący do szatni chłopców. Nagle stanęliśmy przed drzwiami do schowku.-No otwieraj!
Otworzyłam drzwi, Adrian cały czas trzymał mnie za nadgarstek i to był błąd. Popchnął mnie do środka. Wpadłam na szafkę z różnymi płynami. Wszystko teraz leżało na ziemi.
-Co ty zrobi...-nie zdążyłam dokończyć, bo usłyszałam czyjś szept.
-Odnajdź wewnętrzną moc! Użyj jej!-mówił ktoś.
-Jaka moc? Czego ode mnie chcesz?
-Ja nic o mocy nie mówiłem-powiedział zaskoczony Adrian- Zapomnij, że to byłem ja, niech to będzie ktoś inny np. ta twoja przyjaciółeczka Agnes.
Mówiąc to patrzył mi głęboko w oczy. Rozbolała mnie głowa i wszystko zaczęło mi się mieszać. Gdzie ja jestem? Kto tu mnie wrzucił? Spojrzałam na ostatni promyk światła, który dostawał się przez uchylone drzwi, które powoli się zamykały. Trzask. Drzwi zostały zamknięte. Zostałam sama z detergentami. Było ciemno. Było zimno. Czuję dziwne deja vu. Kiedyś to już przeżywałam. Wstałam, ale uderzyłam głową o półkę.
-Auć- powiedziałam i dotknęłam miejsca na głowie, gdzie właśnie się uderzyłam. Bolało w cholerę. Pomasowałam trochę. Zaczęłam chodzić po malutkim składziku, cały czas z ręką na bolącej głowie.
-Użyj mocy- usłyszałam czyjś szept. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nikogo nie widziałam, bo było ciemno. Światło nie działało. Usiadłam na podłodze. Kto mnie tu wrzucił? Zobaczyłam za mgłą mojego przeciwnika, a raczej przeciwniczkę.
-Agnes!-krzyknęłam.
-Skup się!-usłyszałam znów szept.
-Kto tu jest-krzyknęłam i uderzyłam ręką o drzwi. Nic się nie stało. No może oprócz bolącej ręki.
-Przypomnij sobie-uderzyłam teraz druga ręką.-To nie ona. Skup się
-Kto tu jest?!-krzyknęłam zrozpaczonym głosem.- Chyba oszalałam.
-Odkryj swoją moc w środku- kopnęłam w drzwi. Znów nic. Jeszcze raz. Nic to nie daje. Usiadłam pod drzwiami i zaczęłam płakać.-Uspokój się. Przywołaj go. Pomorze ci.
-Kimkolwiek jesteś skończ!-krzyknęłam i tym razem już leżałam na podłodze. Wszystko było zamazane od moich łez. Spojrzałam na ciemne ściany. Zaczęły się przybliżać. Szybko wstałam i znów uderzyłam o półkę. Wzięłam wdech i znów spojrzałam na ściany. Stały w miejscu. Odetchnęłam. Usiałam pod drzwiami i przyjrzałam się sufitowi. Tym razem to on na mnie spadał. Krzyknęłam i zaczęłam uderzać pięściami w drzwi.
-Uspokój się. Znajdź moc, którą masz w środku. Przywołaj go. Uratuje cię.
-Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz? Jaka moc? Kogo mam przywołać?-cisza.-Ja szaleję.
-Przywołaj swojego stróża-znów uderzałam pięściami w drzwi.
-Pomocy!-krzyczałam. Nikt nie nadchodził. Skuliłam się przy drzwiach. Zakryłam twarz dłońmi. Byłam tu sama. Chyba. Zaczęłam płakać.
-Pomogę ci. Tylko mnie posłuchaj.
-Zostaw mnie w spokoju!-krzyczałam zasłaniając uszy, jak małe dziecko, które nie chce usłyszeć złej wiadomości.
-Weź wdech i wydech i skup się na osobie, którą najbardziej kochasz- wstałam i znów kopnęłam w drzwi.
-Czemu ja?! Wszystko dzięki mnie. Dlaczego ja oszalałam?!-znów opadłam na podłogę.
-Proszę posłuchaj mnie. Pomyśl o mamie, rodzinie o tych wszystkich, których kochasz-nie chciałam słyszeć wewnętrznego "ja", ale na samą myśl o mamie zrobiło mi się ciepło na sercu.-Wdech, wydech. Wdech, wydech.
Mówił głos. Dziwnym trafem posłuchałam go. Uspokoiłam się. Łzy już mi nie leciały, ale cały czas mam przed oczami obraz mamy. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Teraz zajrzyj w swoje wnętrze. Znajdź tam świecącą cząstkę siebie. Prawdziwej Niny- powiedział głos.
-Nie ogarniam- powiedziałam sama do siebie, ale spróbowałam. Zamknęłam oczy. Zobaczyłam jakieś światło. Otworzyłam oczy, ale w pomieszczeniu było ciemno. Znów je zamknęłam i znów zobaczyłam światło
-Dotknij ten płomyk.
-Jak?-głos się nie odezwał. Wyciągnęłam przed siebie rękę, ale nic się nie stało. Skupiłam się na tym promieniu. Przybliżył się do mnie. Oślepił mnie blask. Nagle zobaczyłam blondyna, odwróconego do mnie plecami.-Pomóż mi.
Obraz nagle zniknął.
-Brawo udało ci się.
-Co mi się udał...-nie dokończyłam, bo ktoś zaczął szarpać drzwi. Wstałam i zaczęłam uderzać w drzwi. Ktoś z zewnątrz przestał. Usłyszałam kroki. Nie odchodź pomyślałam. Ktoś znów zaczął się przybliżać, tyle że w szybkim tempie. Uderzył drzwi. W porę się odsunęłam, bo drzwi zostały wyrwane z zawiasów. Światło mnie oślepiło. Zasłoniłam dłonią oczy.
-Nina-usłyszałam znajomy głos.
-Daniel? Ty jesteś moim stróżem?

wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 12

Gdy tylko nauczycielka wyszła, wszyscy położyli się na ziemi. Chcieli odpocząć, po tym "wysiłku". Ja, Daniel i Agnes staliśmy jako jedynie, ale i tak było widać, że są zmęczeni. Rozejrzałam się po sali, szukając Tori. Może wróciła pomyślałam, ale nigdzie jej nie było. Wyszłam z sali. Wszyscy się bacznie mi przyglądali, co zamierzam zrobić, ale ja tylko chciałam pójść do szatni, uzupełnić płyny. Prawda mimo, że jestem przyzwyczajona do biegania, to nadal potrzebuję picia. Weszłam w ciemny korytarz. Nic nie widziałam. Uderzyłam kilka razy kolanem. W co? Nie wiem i wolę nie wiedzieć. Doszłam do drzwi przebieralni. Otworzyłam je i poczułam na twarzy świeże powietrze. Podeszłam do mojej torby gdzie miałam wodę. Napiłam się kilka łyków i wyszłam. Czułam jak ktoś mnie obserwuje, ale to pewnie jakieś zwidy. Szłam korytarzem gdy usłyszałam głos Adriana, a także pani Treeday.
-Złam ją jak najszybciej-powiedział Adrian.-Wiesz, że on nie lubi czekać.
-Ale jak ma to zrobić? Przecież wiesz, jaka jest wysportowana- odparła nauczycielka. Miałam jakieś dziwne przeczucie, że mówią o mnie. Stałam jeszcze chwilę w korytarzu i przysłuchiwałam się ich rozmowie.
-Nie wiem jak masz to zrobić, to ty tutaj jesteś od tego specjalistką, ale pamiętaj czas leci. Zostało ci-tu Adrian spojrzał na zegarek.- godzina piętnaście. Tik-Tak.
Odszedł, a pani Treeday stała tak jak wcześniej. W końcu się otrząsnęła i poszła za Adrianem. Wykorzystałam to i czmychnęłam na salę gimnastyczną. Daniel i Agnes gdzieś zniknęli. Reszta leżała jeszcze na ziemi. Nagle ktoś zakrył mi oczy. Nigdy tego nie lubiłam, więc uderzyłam napastnika w brzuch łokciem. Jęknął i znów wszystko widziałam. Odwróciłam się i zobaczyłam Michaela zgiętego w pół.
-O Jezu Michael, nie chciałam. Ja naprawdę nie chciałam-podeszłam do niego, on tylko uniósł kciuk do góry.
-Nic mi nie jest-sapnął i poszedł w stronę ławek. Pomogłam mu doczłapać się do nich. Usiadł.-Nie złego masz cela.
-Lata praktyk-powiedziałam i się uśmiechnęłam. Odwzajemnił uśmiech.
-Chodziłaś na coś?
-Tak, wszystkiego po trochu. Karate, Aikido, Kick Boks.
-Wow, to lepiej z tobą nie zadzierać-uśmiechnął się.
-No tak. Jeszcze raz przepraszam, ale to taki odruch.
-Jasne spoko-uśmiechnął się. Chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu gwizdek.
-Do drabinek wszyscy!-krzyknęła pani Treeday. Każdy zerwał się i podbiegł do drabinki. Michael i ja szybko wstaliśmy, kiedy pani Treeday do nas podeszła.
-Corner, na drabinki, a z Tobą Nina chciałabym porozmawiać.
-Teraz?
-Tak. Poczekaj chwileczkę. Zwis przodem od gwiazdka do gwizdka- dmuchnęła w gwizdek i wszyscy wisieli. Wyglądało to trochę śmiesznie. Daniel wisiał trzy drabinki dalej od Agnes. nawet nie zauważyłam kiedy weszli. Pani Treeday teraz zwróciła się do mnie.-Chciałabym abyś była w naszej drużynie biegaczy.
Dmuchnęła w gwizdek i wszyscy zeskoczyli z drabinek. Rozluźniali ręce. Niektórzy kucnęli.
-To co?- zapytała nauczycielka i znów dmuchnęła w gwizdek.
-Oczywiście-uśmiechnęłam się.
-We piątki o 16.00  są spotkania.
-Dobrze przyjdę-znów nauczycielka dmuchnęła w gwizdek. Odwróciłam się, kiedy nauczycielka zaczęła do mnie mówić.-Mam jeszcze jedną prośbę, mogłabyś przyjść do mnie po dzisiejszych lekcjach?
-Wszystkich?
-Tak.
-Musze dać ci zgodę, ale pierw ją muszę wydrukować.
-Okay, to przyjdę po lekcjach- odwróciłam się i chciałam podejść do drabinek, ale usłyszałam gwizdek za moimi plecami.
-Corner, Faith wybieracie drużyny do siatkówki-Michael i Daniel wyszli ze szeregu, który raz dwa się utworzył.-Faith zaczynasz.
-Nina-usłyszałam swoje imię i stanęłam za plecami Daniela. Zobaczyłam, że na salę wchodzi Adrian, Tori i Adam.
-Adrian-powiedział Michael. Trwało to jakieś 8 minut i składy były gotowe. Z znanych mi osób, to tylko Agnes była w naszej drużynie. Tori, Adam i Adrian byli u Michaela. Spojrzałam na swoją drużynę. Ja, Daniel, Agnes, jakieś 3 inne dziewczyny i 2 chłopaków. Na rezerwie usiadły dwie dziewczyny, które nie okazywały większego zainteresowania tym co się dzieje. Usiadły i od razu zaczęły plotkować. Stanęłam od razu na zagrywce, gdzie najlepiej się czułam. Usłyszałam gwizdek
-Gramy o serwy! Każdy zepsuty serw równa się zmiana. Gracie do 3 setów po 25 punktów. Ah tak nie macie też przerwy, bo była kiedy wyszłam-po sali rozległ się jęk, ale od razu się wszyscy uciszyli, bo piłka była już w powietrzu. Na razie oby dwie strony tylko grały na raz, bez ścin, zmyłek ani niczego takiego. W końcu piłka doszła do Daniela, który podał do mnie, ja do Agnes, a ona pięknie ścięła. Wygraliśmy serwy. Dostałam piłkę. Wzięłam głęboki wdech. Usłyszałam gwizdek na znak, że mogę zaczynać. Podrzuciłam piłkę i przerzuciłam ją na drugą stronę. As serwisowy. Uśmiechnęłam się i podano mi piłkę. Gwizdek iż nów przebiłam. Tym razem ktoś odbił i piłka wypadła na aut. Dwa do zera. Piłka znów była w moich rękach. Tym razem zaczęłam ją odbijać by spróbować trochę lżej, by dać im szansę. Usłyszałam gwizdek. Podrzuciłam piłkę i odbiłam. To było lekkie. Udało się komuś przyjąć. Pierwsze odbicie. Ktoś podbił. Drugie odbicie. Michael ściął. Nikt nie zamierzał taj piłki odbić. Podbiegłam i w ostatnim momencie podbiłam ją. Leżałam na ziemi, kiedy Daniel przebił ją na drugą stronę. Trafił idealnie w linie. Punkt dla nas. Wstałam i poszłam znów na zagrywkę. Spojrzałam na przeciwników. Zobaczyłam Adama, który gapił się prosto na mnie i pokazywał żeby zagrać na niego. Przypomniało mi się wczorajsze zajście. Ogarnęła mnie złość. Usłyszałam gwizdek. Oddaliłam się od linii. Podrzuciłam piłkę. Podbiegłam i skoczyłam. Przebiłam na druga stronę. Użyłam całej siły. Piłka leciała prosto w Adama. Nie zdawał sobie sprawy, że piłka tak szybko leci. Nie zdążył się schylić i piłka uderzyła go prosto w twarz. Przewrócił się. Zobaczyłam, że leci mu krew z nosa. Usłyszałam gwizdek.
-Wszyscy do szatni. War! Brown! Zostajecie-powiedziała i podeszła na Adama. Kto to był Brown. Rozejrzałam się był to Adrian. no to mam przerąbane...

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 10

Musieliśmy zejść z ostatniego piętra na parter i wyjść do osobnego budynku. Westchnęłam na samą myśl. Schodziłam powoli, by nie powtórzyć mojego wczorajszego błędu. Michale coś gadał, ale ja go nie słuchałam. nagle usłyszałam swoje imię.
-Hmm?
-Ty mnie w ogóle słuchasz?-zapytał Michael.
-Jasne, że tak-powiedziałam, co nie było prawdą. Cały czas myślałam o mojej książce i o Danielu.
-Coś mi się nie wydaje-zaśmiał się. Byliśmy na pierwszym piętrze.-Masz bluzę czy coś?
Pokazałam mu mój czarny sweter. Uśmiechnął się.
-Radziłbym ci go zarzucić na głowę, bo musimy przejść-spojrzałam przez drzwi. Na zewnątrz deszcz jeszcze lał.
-Moje włosy-jęknęłam.
-Chodź, będzie dobrze-otworzył szklane drzwi wziął mnie za rękę i pobiegliśmy przez dziedziniec. Mijaliśmy innych uczniów, którzy uciekali przed deszczem, chroniąc się torbami, rękami lub tak ja chowali się pod swetrem. Biegliśmy cały czas trzymając się za rękę. W końcu udało nam się dobiec do budynku. Michael mnie przepuścił. Gdy i on wszedł zaczęliśmy się śmiać.
-Tu masz salę gimnastyczną- pokazał na korytarz prowadzący w prawo.-Męskie przebieralnie na lewo, a damskie na prosto. Do zobaczenia.
Michael pomachał mi i wbiegł w lewy korytarz. Udałam się prosto. Światła nie były oświecone więc było ciemno. W końcu dotarłam na koniec korytarza gdzie były drzwi. Otworzyłam je. Oślepiło mnie światło. Weszłam do pomieszczenia. Przebieralnia była mała. Miała zielone ściany i 2 nieduże okna. W środku było już dużo dziewczyn. Poczułam na sobie ich wzrok. Wszystkie były już przebrane w stroje.
-Radziłabym ci się pospieszyć-powiedziała wysoka szatynka i podeszła do mnie. Wzięła mnie za rękę i zaprowadziła mnie w miejsce gdzie były jeszcze wolne wieszaki na ubrania.-No przebieraj się. Masz 3 minuty, a przy okazji mam na imię Agnes i chodzimy razem do klasy.
-Miło mi-powiedziałam i wyciągnęłam swój strój. Szybko się przebrałam w czarną luźną koszulkę z różowym napisem "Do it!", a do tego czarne, krótkie spodenki.
-Ale masz chude nogi-powiedziała Agnes.
-Dzięki-powiedziałam spoglądając na swoje nogi. Nie uważałam je za grube, ale tym bardziej nie za chude. Spojrzałam dziewczynie w oczy. Zauważyłam w nich jakiś błysk. Schyliłam się i przebrałam obuwie. Zamiast czarnych trampek miałam różowe halówki.
-Wow duża zmiana. Coś różowego- uśmiechnęła się do mnie. Właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek. Dziewczyny jęknęły i wyszły z przebieralni. Poprawiłam sobie jeszcze kucyk i byłam gotowa. Poszłam za Agnes. Nadal było ciemno. Nagle dziewczyny krzyknęły. Nie wiedziałam czemu. Usłyszałam śmiech chłopców. -Philip wyskoczył z korytarza, a tak się składa, że tutaj są dość strachliwe dziewczyny.
Szepnęła mi do ucha Agnes. Zaczęłyśmy się śmiać.
-Bardzo śmieszne-usłyszałyśmy głos za sobą. Stał tam Daniel uśmiechając się do nas, widać, że też go bawiła ta cała sytuacja.-Hej jak się czujesz?
-Dobrze. Aha tak Daniel to jest...
-Znamy się już-powiedziała Agnes.
-Naprawdę?
-Mieliśmy razem matematykę-powiedział Daniel i stanął obok mnie. Poczułam, że stykamy się ramionami. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Dobra pośpieszmy się, bo zostaliśmy w tyle-stwierdziła Agnes, co było prawdą. Dogoniliśmy resztę i grupą weszliśmy na salę gimnastyczną. wczorajsze krzesła i dekoracje zniknęły i pozostała sama sala do ćwiczeń. Usłyszeliśmy gwizdek tuż koło naszych uszu. Wzdrygnęłam się.
-Szereg! Liczę do 3, a jeśli go nie będzie to 5 karnych okrążeni-wszyscy pobiegli i ustawili się w jedną linię, kiedy Wf-istka powiedziała trzy. Stałam pomiędzy Danielem, a Michaelem.-Witam was na pierwszych zajęciach z WF w tym roku szkolnym. Nazywam się Barbara Treeday. Widzę, znajome twarze, ale dwóch nie znam.
Spojrzała na mnie i Daniela. Daniel wystąpił do przodu.
-Daniel Faith, a to Nina War. Oboje z 2c-powiedział Daniel uprzejmym głosem.
-Ćwiczycie coś?-zapytała.
-Chodzę na siłownie, jestem pomocnikiem ratownika na basenie, jeżdżę na motorze i grałem w piłkę nożną kilka lat temu-powiedział Daniel. Pani Treeday spojrzała na mnie.
-Bieganie i siatkówka.
-Bieganie powiadasz? Jakiś klub czy coś?
-Na początku biegałam by schudnąć-tutaj wszyscy na mnie spojrzeli. Według moich starych znajomych byłam anorektyczką, ale to nie prawda.- Później mama zapisała mnie do klubu LightRun Miami, gdzie biegam do teraz.
-LightRun Miami?-powtórzyła nauczycielka-Przecież stamtąd pochodzą najlepsi biegacze.
Wzruszyłam tylko ramionami i stanęłam znów w szeregu. czułam na sobie wzrok innych. Nie przejmowałam się tym.
-Dobrze to sprawdzimy waszą formę. 6 kółek na mój gwizdek- przeraźliwy dźwięk rozległ się po sali. Zaczęliśmy biec. Wszyscy biegli truchtem. Przyspieszyłam i wyprzedziłam pierwsze osoby. Teraz biegłam moim normalnym tempem. Zostawiłam wszystkich w tyle. Kiedy zrobiłam pierwsze kółko, to oni byli dopiero w połowie. Dogoniłam ich na początek trzeciego kółka. Słyszałam, że dużo osób ma zadyszkę, ale nie ja. na treningach zawsze na początek mieliśmy biegać po 15 kółek, a jedno kółko  miało około 650m. Zobaczyłam, że Daniel wychodzi na prowadzenie wraz z Agnes. Przyspieszyłam i ich dogoniłam. Spojrzeli na mnie. Pokazałam im tylko język i pobiegłam dalej. Zaczynałam już czwarte kółko. Dopiero teraz poczułam, lekką zadyszkę. Zwolniłam, le nie na tyle by mogli mnie dogonić. Odwróciłam głowę by zobaczyć gdzie są. Nie wiem, które okrążenie robili, ale pot się z nich lał. Znów przyspieszyłam i zaczęłam robić piąte kółko. Spojrzałam na panią Treeday. Nauczycielka uważnie przyglądała się mojemu postepowaniu i tylko kiwała głową. Zostało mi jeszcze półtorej kółka. Spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam tam Tori, Adriana, Adama, Toma i Davida. Przeszedł mnie dreszcz. Tori uśmiechnęła się do mnie. Zostało mi jeszcze jedno okrążenie. Teraz dałam z siebie wszystko. Przegoniłam grupkę. Ostatnie metry na prostej. Trzy, dwa, jeden. Udało się skończyłam. Stanęłam z boku by nie przeszkadzać reszcie. Oparłam ręce na kolanach, a głowę dałam na dól. Podszedł do mnie ktoś. Podniosłam głowę była to Tori.
-Czemu zrobiłaś sobie przerwę? Pani Treeday nie toleruje stania.
-Skończyłam robić okrążenia-powiedziałam. Stałam już normalnie. Oddech wracał powoli do normy. Tori spojrzała na mnie.
-Naprawdę?
-Co naprawdę?-podszedł do nas Adrian i wziął Tori za rękę.
-Nina skończyła okrążenia. Ile ich było?
-Sześć-powiedział ktoś stojący za mną. Odwróciłam się. Daniel, a obok niego Agnes.
-Wy też już skończyliście?
-Tak-odpowiedzieli razem i zaczęli się śmiać. Poczułam jakieś dziwne mrowienie w brzuchu. Teraz podszedł do nas Adam z resztą. Nie uśmiechał się. Szepnął coś Adrianowi na ucho. Adrianowi zrzedła mina. Spojrzał jeszcze raz na nas, a potem odszedł z Tori za rękę. Odwróciłam się do Daniela, też nie był szczególnie zadowolony. Usłyszeliśmy gwizdek. Nauczycielka machała ręką. Poszliśmy w tamtą stronę.
-Macie 3 minuty przerwy-powiedziała i wyszła z sali. Wszyscy nie wiedzieli co się stało. Byli zaskoczeni. Słyszałam szepty na jej temat, najwidoczniej się zmieniła pomyślała, chociaż jej nigdy nie znałam.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 9

Szłam spokojnie, aż doszłam do przystanku. Postałam trochę zanim autobus przyjechał. zatrzymał się na przystanku. Jedyna spośród 10 ludzi weszłam do tego autobusu. Wszystkie miejsca siedzące były zajęte, więc poszłam na tył gdzie było trochę mniej ludzi. Złapałam się poręczy, ale wcześniej założyłam słuchawki. Puściłam jeden z moich ulubionych kawałków Birdy. Puściłam na maxa, by nie słyszeć innych ludzi. Patrzyłam przez okno i widziałam przemijający krajobraz. Drzewa, na których liście już zmieniały kolor na czerwony, pomarańczowy, żółty. Pierwsze krople spadły na szybę. Ludzie wyciągali parasole, zakładali kaptury lub po prostu uciekali by jak najmniej zmoknąć. Zatrzymaliśmy się na przystanku, gdzie wczoraj weszła Tori. Próbowałam jej wypatrzyć, ale nie widziałam by wchodziła. Humor mi się od razu pogorszył. Zobaczyłam, że jedno z miejsc się zwolniło. Poszłam w jego stronę, ale niestety jakiś facet wyprzedził mnie. Spojrzał na mnie i tylko się uśmiechnął. Nie zrobiłam nic. Spojrzałam na niego tylko z obrzydzeniem i wróciłam na miejsce, gdzie wcześniej stałam i znów się wpatrzyłam w krajobraz, który uciekał wraz z autobusem. Stanęliśmy jeszcze na trzech przystankach i na żadnym do autobusu nie wsiadł mi ktoś znany. Na czwartym przystanku była już szkoła, więc wysiadłam tak jak większość podróżujących. Gdy wychodziłam ktoś mnie popchnął. Prawie się przewróciłam. Zauważyłam, że był to chłopak, który zajął mi miejsce. Byłam na niego strasznie wkurzona. Fajnie jakby się przewrócił do tej kałuży, pomyślałam. Nie zdążyłam podejść do bramy szkoły, a chłopak się przewrócił, tak jak pomyślałam. Byłam zaskoczona. Czyżby był to przypadek? Zaczęłam się śmiać, tak jak reszta uczniów. Speszony chłopak pobiegł szybko do szkoły i tyle go na razie widziałam. Szłam powoli przez plac szkolny. Krople deszczu uderzały o mój szary parasol. Kiedy szłam czułam na sobie spojrzenia innych i ciche szepty. "Patrz to ta nowa", "Mówiłam, że jest gotką", "Ale dupa" i wiele, wiele innych. Chciałam tylko się ukryć przed ich wzrokiem i nie słyszeć szeptów, więc podgłośniłam muzykę, którą wcześniej ściszyłam. Weszłam do szkoły i zamknęłam parasol, ale jeszcze wcześniej go otrzepałam z deszczu. Zobaczyłam wielką kartkę, na której widniał napis "Parasole zostawiać tu!" i strzałka w prawo. Zobaczyłam, że kłębi tam się dużo ludzi. Poszłam w tamtą stronę. Każdy chciał zostawić swój parasol. Ktoś dał mi kartkę i długopis by podpisać swój parasol. Zdziwiłam się, że martwią się tutaj o parasole, ale zrobiłam co każą. Napisałam imię, nazwisko i klasę, a potem podałam parasol starszej kobiecie, która wrzuciła go do ogromnego koszyka z napisem 2c. sprawdziłam swój plan. Pierwszą mam biologię w sali 400, czyli na samej górze. Spojrzałam na zegarek zostało mi jeszcze pół godziny do dzwonka, ale postanowiłam, że pójdę już pod salę. Zobaczyłam, że jeszcze nikogo tan nie ma. Usiadłam w kącie i zaczęłam znów słuchać muzyki. Tym razem leciał Iron Maiden . Zamknęłam oczy. Mimo głośno puszczonej muzyki usłyszałam, ze ktoś idzie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam blondynę z innej klasy. Usiadła obok mnie. Ściągnęłam słuchawki.
-Hmm?-zapytała. Nie rozumiałam o co jej chodzi.
-Jeszcze raz co?
-Pytałam się czy jesteś nowa, bo wcześniej cię to nie widziałam.
-Wiesz, że przed chwilą odpowiedziałaś sobie odpowiedziałaś na pytanie mówiąc, że mnie nie widziałaś wcześniej-przewróciła swoimi brązowymi oczami.
-Zawsze mogłaś chodzić na wagary-powiedziała. Tym razem to ja przewróciłam oczami.
-Czemu wszyscy myślą, że chodzę na wagary?
-Może dlatego, że jesteś gotką, a one zazwyczaj się buntują i nie chodzą do szkoły?-wkurzyłam się na nią.
-Wiesz co, że cały czas ubieram się na czarno, nie oznacza, że jestem gotką-powiedziałam z zbyt bardzo słyszalnym gniewem w głosie. Poczułam, że jej już nie polubiłam, a miałam z nią spędzić całą biologię, przez cały rok szkolny. No jeżeli mnie nie wyrzucą. Blondyna wstała i podeszła do jakieś grupki ludzi. Jeśli myśleli, że nie widziałam ich jak się na nas gapią, to się mylili. Nadal nie przestawali się na mnie patrzeć, więc ich zignorowałam. Założyłam słuchawki. Spojrzałam na zegarek. była 8:40, czyli jeszcze pięć minut. Korytarz się coraz bardziej zapełniał. Rozpoznałam kilka twarzy z mojej klasy, ale nie widziałam jak mają na imię. Zobaczyłam, że po schodach wchodzi chłopak. Spotkałam go wczoraj. Tori mi go przedstawiała. On mnie też zobaczył i podszedł do mnie.
-Hej Nina!-zawołał.
-Cześć...Sorry, ale nie zapamiętałam twojego imienia-uśmiechnął się tylko.
-Nie ma sprawy, a tak przy okazji to Michael.
-No to teraz zapewne zapamiętam-zaczął się śmiać. Niestety naszą rozmowę przerwał nam dzwonek, który był o wiele wyższy niż w pozostałych szkołach. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Zauważyłam, że w naszą stronę zmierza malutka kobieta. Miała ciemne włosy, na których były widać pierwsze oznaki siwienia. Miała buty "kaczuszki", które dodawały jej trochę wzrostu, ale to i tak niewiele. Miała na sobie Czerwoną koszulę i czarne spodnie. Przechodząc obok mnie zauważyłam, że była ode mnie niższa nawet w butach na obcasach. Próbowała się przecisnąć przez ludzi zagradzających jej drogę. Zrobiła to z trudem. wyciągnęła klucze z torebki i otworzyła drzwi.
-To jest pani Livnig, ale wszyscy przezywają ją Skrzat. Jest najniższą osobą w szkole-szepnął mi do ucha Michael. Weszliśmy do sali. Wszyscy zaczęli rzucać się na miejsca. Michael usiadł w przed ostatniej ławce przy oknie. Mrugnął do mnie bym usiadła obok niego. Uśmiechnęłam się i położyłam na krześle torbę. Wyjęłam z niej kartkę, na której miałam zbierać podpisy nauczycieli. Poszłam na początek sali. Poczułam, że wszyscy mnie obserwują. Chciałam zapaść się pod ziemię. Podeszłam do biurka nauczycielki. Spojrzała na mnie z wyczekiwaniem.
-Czy mogłaby pani to podpisać, proszę?-zapytałam.
-Co to jest?
-Kartka, którą dostałam z sekretariatu-wzięła kartkę i bez słowa podpisała mi ją.-Dziękuję.
Usiadłam obok Michaela. Pani Livning opowiadała o zasadach panujących w jej pracowni, system oceniania. Starałam się jej słuchać, ale miała tak monotonny głos, że łatwo było odpłynąć. Zauważyłam, że blondyna, która wcześniej do mnie zagadała przysypia. nauczycielka też to zauważyła. Wyciągnęła spod biurka plastikowe pudełko. Zauważyłam, że w środku jest pająk. Wzdrygnęłam się na jego widok. Nauczycielka wzięła  go na rękę i położyła na ławce blondyny, która w najlepsze spała.
-Jessica!-krzyknęła nauczycielka. Dziewczyna od razu otworzyła oczy. Widok mógł ją trochę zaniepokoić, ponieważ przed jej oczami siedział sobie owłosiony pająk. Jesscia krzyknęła i zrzuciła pająka na ziemię. napotkała ostry wzrok nauczycielki.-Uwaga! Szukamy mojej Stelli.
Wszystkie dziewczyny, oprócz mnie zaczęły piszczeć, a nie który wstały na krzesło. Chłopcy zaczęli się śmiać. Zauważyłam Stellę, która zmierzała w stronę zamkniętych drzwi. Wstałam i wzięłam Stellę na rękę. Wszyscy w sali umilkli. Nie było już słychać śmiechu, ani pisków. Miałam na rękach ogromnego, owłosionego pająka, co mnie trochę przerażało. Podałam go nauczycielce, która uśmiechnęła się do mnie. Zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec lekcji. Wszyscy wypadli z sali jak najszybciej. Powoli wróciłam po torbę. Michael został i pomógł mi spakować książki.
-Co teraz masz?-zapytał.
-Dwa WFy.
-Tak jak. Chodź pośpieszmy się, bo trenerka Treeday nie lubi spóźnialskich.