czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 19

-Nina, słonko, obudź się- powiedział kobiecy głos. Otworzyłam oczy. Znajdowałam się nadal na oiomie. Zdziwiłam się, że nie miałam żadnego snu, przynajmniej, którego pamiętam. Odwróciłam głowę i ujrzałam pielęgniarkę o długich blond włosach, spiętych w długi warkocz. Kobieta stała z tacą z lekarstwami w rękach. Odłożyła ją na pobliskiej szafce nocnej.-Jak się czujesz?
-W miarę dobrze-powiedziałam. Byłam zdziwiona, że usłyszałam swój głos.
-To dobrze-uśmiechnęła się i podeszła do mnie jeszcze bliżej. Wyciągnęła mi rurki, które doprowadzały tlen. Momentalnie poczułam się gorzej.- Skoro się lepiej czujesz, to one nie będą ci już potrzebne.
-Ale...
-Cii, to taki chwilowy stan, a teraz podam ci lekarstwo-podeszła do szafki i wzięła jedną z tabletek. Zaczęłam kaszleć, a raczej dusić. brakowało mi powietrza-tlenu.-To taki chwilowy stan. A teraz otwórz buzie.
Powiedziała pielęgniarka jak do małego dziecka. mimo prób i wysiłków nie przestawałam się dusić. Widziałam już coraz mniej wyraźniej. Palmki latały mi to i z powrotem. Jedynie co widziałam to zbliżającą się łyżkę z lekarstwami. Nagle drzwi się otworzyły. Ostatkami sił zobaczyłam w nich Daniela. Pielęgniarka zobaczyła go, wsadziła mi łyżeczkę do ust i popchnęła mnie tak, że lekarstwa wpadły prosto do mojego gardła. Zaczęłam się dodatkowo krztusić. Daniel był już przy mnie. Zobaczyłam kątem oka jak podejrzana pielęgniarka wyskakuje przez okno. uniosła się w powietrze. Zobaczyłam u niej czarne skrzydła. Upadły anioł, przemknęło mi przez myśl. Ciągle się dusiłam, a Daniel nie wiedział co zrobić. Pokazałam mu nos. Od razu się domyślił o co mi chodzi. Jedną reką podtrzymując moje plecy, a drugą złapał rurki do tlenu. Założył mi je, a ja od razu poczułam dopływ tlenu. Pozostawały jeszcze tabletki w moim przełyku. W tej sytuacji Daniel nie mógł nic za bardzo zrobić, a jednak się myliłam. Położył mnie na plecach i "przelaciał" swoją dłonią nad moim gardłem. Okruchy zniknęły. Nie krztusiłam się już. Ulżyło mi. Chciałam usiąść, ale nie miałam siły. Daniel mi pomógł siadając obok mnie i mnie podtrzymując. oparłam się na jego klatce piersiowej, która spokojnie się unosiła.
-czy to była upadła anielica?
-Niestety tak. Wyczuwałem jej obecność, ale myślałem, że to kto inny.
-Kto-zapytałam z ciekawością.
-Nie dzisiaj.
-Ale muszę wiedzieć, by się do niego nie zbliżać-podałam argument, bo słowa Daniela wzbudziły moją ciekawość. Chłopak tylko się uśmiechnął, przynajmniej tak mi się wydawało, bo nie widziałam jego twarzy.
-Powiem ci wszystko jak poczujesz się lepiej, ale pierw musiałabyś się obudzić?
-To jest tylko sen?-zapytałam i odetchnęłam z ulgą.
-Tylko lub nawet aż. Kiedyś tylko anioły stróże mogli wchodzić do snów swoich podopiecznych. Wiedziałem, że anioły ciemności wzrosły w sile, ale żeby aż tak. To nie wróży nic dobrego.
-Czy coś się stało w rzeczywistości?-zapytałam bojąc się najgorszego.
-Nie pozwoliłbym im na to-uśmiechnął się.- Ale gdy się obudzisz, możesz czuć się obolała.
-Musze się już budzić?
-Nie musisz. Możesz spędzić tu tyle czasu ile tylko chcesz.
-A będziesz ze mną?-zapytałam z nadzieją
-Zawsze będę przy tobie na dobre i na złe, a raczej na to złe- odwróciłam głowę i zobaczyłam jak się uśmiecha.
-Czy możemy pogadać?
-Jasne, o czym?
-O tym wszystkim co się ostatnio działo- Daniel od razu spoważniał, a jego mięsnie się napięły.
-Dobrze, ale na niektóre pytania nie poznasz odpowiedzi ani teraz, ani jutro czy za dwa lata. Po prostu nigdy. Są takie rzeczy, o których tylko anioły wiedzą.
-Okay, mogę zacząć?-zapytałam.
-Jeśli masz już jakieś pomysły.
-Czy...
-Poczekaj chwilkę-przerwał mi.-Może zmień scenerię, bo tu tak trochę ponuro.
-Jak mam to zrobić?
-Skup się mocno. Wyobraź sobie miejsce, gdzie chciałabyś się znajdować. Pomyśl o najdrobniejszych szczegółach, by to miejsce było bardziej wyjątkowe- skupiłam się. Pomyślałam o łące gdzie chodziłam z tatą jak byłam mała. Łąka z zieloną trawą, strumyk z przejrzystą wodą, a na około otaczał las.; Otworzyłam oczy, nadal byliśmy w szpitalu.
-Jestem za słaba-jęknęłam. Daniel złapał mnie za rekę i skrzyżował nasze palce ze sobą. Poczułam przyjemne mrowienie.
-Spróbuj teraz-zachęcił mnie chłopak. Znów przed oczami stanął mi znany z dzieciństwa krajobraz. Nagle usłyszałam  śpiew ptaków. Tym razem gdy otworzyłam oczy, nie czekał mnie szpital, tylko łąka. Była ona identyczna, tak jak miałam cztery lata. Zielona trawa kłuła bose stopy. Promienie słońca dobijały się od wody w strumyku, a las tętnił życiem. Trzymałam nadal rękę Daniela. Szybko ją puściłam, co było błędem. Od razu poczułam się słabiej. Czułam, że tracę grunt pod nogami. W ostatniej chwili Daniel mnie złapał i poczułam kolejny przypływ energii. Stając normalnie na nogi. Daniel rozglądał się uważnie po łące. Gdzie tylko usłyszał choćby najmniejszy szelest tam się od razu odwracał. Po prostu chłopak był czujny.
-Co się stało?-zapytałam.
-Jesteś słaba i to strasznie.
-Przecież to normalne.
-No właśnie nie. W śnie człowiek jest w pełni swoich sił. pierw nie umiałaś zmienić scenerii, a teraz mdlejesz, kiedy tylko mnie puścisz. To nie jest normalne.
-Ale czemu?- nagle słońce szybko zaszło i pojawiły się ciemne chmury. Były jeszcze ciemniejsze niż te kiedy trwa burza. Zerwał się zimny wiatr, pod którym drzewa się zaczęły uginać. Nagle zobaczyłam płomień. Powoli zaczął zabierać całą łąkę. Pierwsze drzewa zajął już ogień. Paliły się jak pochodnie. Powoli ogień szedł w naszą stronę.-Daniel co się dzieje?
-Naszą dziewczynkę strach obleciał?-usłyszałam znajomy głos. Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam chłopaka. Był to Adam. Miał czarne skrzydła. był Upadłym aniołem. Daniel zasłonił mnie swoim ciałem. Nadal trzymał mnie za rękę.
-Adam, wynoś się i to już-powiedział Daniel głosem niższym niż zazwyczaj. Ścisnął moją dłoń jeszcze mocniej. Za dużo energii we mnie uderzyło. Musiałam się skulić i zamknąć oczy, by ból minął. Kiedy się już wyprostowałam, zobaczyłam, że Daniel ma skrzydła, to nie było za dużo energii, tylko czułam przemianę Daniela.
-Czyżby ofiarowałeś jej swoją energię?-uśmiechnął się Adam.-Widzę, że Selena się dobrze spisała.
-To ty wysłałeś na nią anielicę?
-A niby kto inny?-ogień przybliżył się do nas, pożerając za sobą kolejne kępki trawy. nagle się zatrzymał. Spojrzałam na Daniela miał w płomień wlepiony wzrok. Nagle usłyszałam głos "Puść go" i nastąpiła ogromna chęc by puścić rękę Daniela.
-Nina-wyrwał mnie głos z zadumienia.- Nie słuchaj tego głosu. Popatrz na mnie. Proszę.
Spojrzałam w zielone oczy Daniela. Od razu przeszła mi chęć by puścic go. Nadal trzymałam mocno.
-O jak słodko, ale przepraszam was. czas tyka. Nie chcieliście po przyjacielsku więc...
-Nina, szybko obudź się.
-Jak?
-Skup się, szybko masz mało czasu. na trzy cię puszczę, a ty wtedy się prawdopodobnie obudzisz..
-Koniec czasu-przerwał mu Adam. Zobaczyłam jak Daniel kiwa głową. Raz, dwa.
-Trzy-krzyknął i mnie puścił. Nina budź się, już, teraz. Usłyszałam przeraźliwy krzyk i poczułam lekki ból w lewym nadgarstku. Wszystko znikło tak nagle jak się pojawiło.

1 komentarz: