sobota, 7 marca 2015

Rozdział 23

Z dnia na dzień czułam się już coraz lepiej, ale nie na tyle by pójść do szkoły. W końcu pewnego dnia, mama się oburzyła i oznajmiła mi prosto w twarz. "Od następnego tygodnia wracasz do szkoły". Byłam zdziwiona, że chce mnie już wysłać, ale ona tłumaczyła się tym, że mam już i tak za duże zaległości w szkole. Przekazała mi również, że dzwoniła do nauczycielki by porozmawiała z innymi na temat jakiś korepetycji, bo wie, że nie dam dobie rady.
-Mamo, miej trochę wiary we mnie-westchnęłam, popijając sok pomarańczowy. Siedziałam przed telewizorem i oglądałam jeden z moich ulubionych seriali.-Daj mi jeszcze trochę czasu. Nie jestem do końca w stanie zrobić wszystkiego.
-Na przykład czego?-popatrzyła na mnie unosząc jedną brew. Jej brązowe oczy wpatrywały się prosto we mnie.
-No tego i tamtego... Oh weź daj mi na razie daj mi spokój-powiedziałam i opadłam na poduszki. Skrzywiłam się lekko, bo uderzyłam karkiem.
-Nina, wszystko w porządku?-zapytała i usiadła obok mnie.
-Tak, to taki przejściowy stan, ale co tam, skoro chcesz mnie do szkoły wysłać.
-Nina zrozum...
-Nie tłumacz się-przerwałam jej.-Idę do siebie, bo i tak nie wiem o co chodzi w tym odcinku.
Wzięłam szklankę soku i zaczęłam wdrapywać się po schodach. Takie wspinaczki były jeszcze dla mnie męczące, bo nie mogłam ciągle mieć podniesionej głowy, bo ból stawał się coraz bardziej natarczywy. Kiedy byłam już u góry i weszłam do pokoju, zobaczyłam, że okno jest otwarte. "Powtórka z rozrywki?" Przemknęło mi przez myśl, przypominając sobie wydarzenia sprzed wypadku. podeszłam do okna i je zamknęłam. Na zewnątrz było pochmurnie. Ciemne chmury zbierały się nad miastem, w każdej chwili mogło zacząć padać. Drzewa pozbyły się już swoich liści, a teraz trzęsły się z zimna. Pierwsze krople deszcze uderzyły o szybę okna. Odwróciłam się i zatkało mnie, to co zobaczyłam.
-Adrian-wycedziłam przez zęby. Chłopak leżał na moim łóżku i przeglądał książkę, którą aktualnie teraz czytam.-wynoś się z mojego domu, bo zaczną krzyczeć.
-Wiesz bardzo interesująca jest ta książka. Pożyczysz mi ją?-powiedział trzymając w ręcę egzemplarz Holmesa.
-Adrian, wynoś się stad-powiedziałam już nieco głośniej. Chłopak spojrzał na mnie i rzucił gdzieś książką. Pisnęłam cicho, ale opanowałam się. Byłam przeciwna takiemu traktowaniu książek.
-Nina, nie denerwuj się. Nie możesz się denerwować. Nie w tym stanie.
-A co ja w ciąży jestem?-zaśmiałam się.
-A nie?
-Weź mnie nie wkurzaj i się wynoś.
-Nie jesteś ciekawa, co ja tu robię?
-Jak tak mówisz... to nie, a teraz wypier...
-Oj nie ładnie tak przeklinać, widzisz była byś idealną anielicą ciemności-uśmiechnął się i podszedł do mnie. Zaczęłam się cofać, aż natrafiłam na ścianę. Adrian uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wyciągnął rękę, chcąc dotknąć mojego policzka. Nagle odsunął ją i syknął cicho. Zaklnął pod nosem. Spojrzał na moją szyję. Byłam zdziwiona, tym co się przed chwila stało.- Skąd to masz?
-Kołnierz dostałam w szpitalu.
-Nie denerwuj mnie jeszcze bardziej! Skąd masz naszyjnik-krzyknął. Bałam się, że w każdej chwili może wejść mama i zobaczy mnie przyciśniętą do ściany, kiedy obok mnie stoi jakiś chłopak.
-Jaki naszyjnik?-postanowiłam udawać głupią i udawać, że nie wiem o co chodzi.
-Ten naszyjnik-powiedział, naciągając mi bluzkę, tak że mój biust był na wierzchu, a naszyjnik połyskiwał na moim ciele. Adrian jednak szybko wziął rekę z cichym sykiem.
-Zostaw ją zboczeńcu!- usłyszałam głoś trzeci.
-Daniel-westchnęłam cicho z ulgą. Byłam bezpieczna. Adrian nic mi nie zrobi, nie przy Danielu.
-Widzę, że Anioł Stróż w końcu zatroszczył się o swoją podopieczną. Może podzielisz się ze mną skąd go masz?
-Kupiłem od skrzata pod grzybem w lesie-powiedział drwiąco i przybliżył się do nas. Chciałam podbiec do Daniela, ale Adrian zasłonił mnie swoim ciałem, ale starał się mnie nie dotknąć.-A tak na poważnie, to odsuń się od Niny.
- I tak nic tu po mnie-westchnął teatralnie i ruszył w stronę okna. Z łatwością je otworzył i wyskoczył. krzyknęłam i zobaczyłam, że unosi się w powietrzu . Zapomniałam, że ma skrzydła. Skrzydła koloru czarnego. Skrzydła Upadłego Anioła.
-Wyjaśnisz mi o co tu chodzi?-zapytałam, podchodząc do Daniela.
-Nie ma tu nic skomplikowanego. naszyjnik, sprawia, że żaden Anioł Ciemności nie może cię dotknąć.
-To już nie mam czego się bać-uśmiechnęłam się do niego.
-Ale są dwa ale.
-Aż dwa?-pokiwał smutno głową.
-Pierwsze ALE, jeśli sama pozwolisz aby anioł Ciemności Cię dotknął, to naszyjnik traci moc na zawsze. obojętnie czy udzielisz pozwolenia Adrianowi czy komu innemu, to naszyjnik przestaje działać.
-A drugie ALE?
-Nie działa na ludzi.
-Możesz rozwinąć swoją myśl?
-Anioły mogą wykorzystać jakiegoś człowieka by się do ciebie zbliżył.
-To poważne.
-Bardzo, więc nie polegaj za bardzo na tym naszyjniku.
-Ale będziesz obok mnie?-zapytałam i przytuliłam się do Mojego Stróża.
-Będą, będę-powiedział i pocałował mnie w czoło.

---------------------------------------------------------------------
Chciałam was przeprosić za tak długą nieobecność, ale nie miałam czasu by cokolwiek napisać. Planowałam rozdział dodać tydzień temu, ale chwyciła mnie taka choroba, że nie umiałam się ruszać, więc dodaję rozdział dzisiaj. liczę, że wam się podoba i pozostawicie jakieś ślady po sobie. :)

1 komentarz: