czwartek, 16 lipca 2015

Rozdział 27

Szliśmy białym korytarzem. Wszystko było białe, oprócz zasłon w oknach, które były ecru. Naprawdę wielka różnica. Na ścianach nic nie wisiało. Ogólnie to w tym korytarzu nie było nic oprócz okien i zasłonek. Szłam za Danielem, który ciągle miał rozłożone skrzydła. Miałam ochotę je dotknąć. Daniel cicho się zaśmiał.
-Z czego się śmiejesz?-zapytałam.
-Z ciebie i twoich chęci-powiedział i odwrócił się do mnie spoglądając mi w oczy.-Masz coraz mniej plamek na oczach.
-Zawsze tak mam, raz mi przybywa, a raz ubywa- stwierdziłam i wzruszyłam ramionami. Chciałam iść dalej, ale Daniel mnie zatrzymał. Westchnął i spojrzał mi znów w głęboko oczy.
-Twoje oczy, to nie jest kwestia przypadku, nie masz ich od urodzenia-spojrzałam na niego zdziwiona.- masz je od momentu stania się człowiekiem.
-Co?-kiedy to usłyszałam to nie wiedziałam co powiedzieć. od zawsze myślałam, że po prostu jestem wyjątkowa i po prostu nie mam zwykłych oczu, ale z drugiej strony nie wiedziałam nic o aniołach, więc to może być prawda.-Wytłumacz mi o co chodzi.
-Upadłe Anioły, mają całe czarne oczy, a normalne anioły, czyli my mamy kolorowe tęczówki. Kiedy trafiły Cię dwa promienie, połączyły się te dwa kolory, przez co masz czarne tęczówki z różnokolorowymi plamkami-powiedział i zaczęliśmy znów iść.-Ale to ma także drugie dno i to o wiele gorsze, przynajmniej dla nas.
-To o co chodzi z tym drugim dnem?-zapytałam zdenerwowana. Nie miałam żadnego pomysłu, o co mogło chodzić. Daniel znów westchnął, ale tym razem się nie zatrzymał.
-Za każdym razem, kiedy mnie wezwiesz, jedna plamka ci znika, co przyczynia się do twojego upadku- ostatnie słowa wyszeptał.-Dlatego to jest takie ważne byś mnie nigdy nie przywoływała.
-To co mam zrobić, kiedy cię nie będzie w pobliżu?-zapytałam załamującym się głosem. Daniel przystanął i znów się mnie  spojrzał. Przytulił mnie. Starałam się zapanować nad łzami, ale było mi strasznie ciężko.
-Nina posłuchaj mnie, jestem zawsze przy tobie, tylko ty czasami mnie nie widzisz. Przy mnie zawsze będziesz bezpieczna- wyszeptał i pocałował mnie w czubek głowy.-Jestem przy tobie, po to byś czuła się bezpiecznie, by nic ci się nie stało.
-Dziękuję-wychlipałam i zaczęłam ocierać policzki.
-Nie masz za co, to moja praca, a może nawet i hobby-powiedział i otarł mi spływającą łzę.-Nie wiem co by się stało, gdybym pozwolił ci cierpieć, nie wiem co by się stało gdybyś upadła. Prawdopodobnie poszedłbym za tobą.
Właśnie w tym momencie rozległ się grzmot. Trochę się przestraszyłam, na co Daniel stał niewzruszony. Wzruszył ramionami i pociągnął mnie za sobą. Szliśmy jeszcze przez ten długi korytarz, aż dotarliśmy do końca. Spotkaliśmy się z samą pustą ścianą.
-Po co tu szliśmy skoro tu nic nie ma?-zapytałam.
-Przyjrzyj się uważnie-uśmiechnął się chłopak. Spojrzałam na ścianę, na której nic nie było. Po kilku minutach patrzenia na nią, zaczęły mnie boleć oczy. Gdy zmrużyłam oczy, zobaczyłam coś szarego. Spojrzałam na Daniela, który uśmiechnął się jeszcze szerzej. Po chwili, widziałam już zarys dwóch prostokątów. Jeden z nich był wielkości nas, a nawet i większy, a drugi był malutki, bardzo malutki.
-Jak?
-Takla anielska sztuczka-powiedział i wyciągnął rękę. Nacisnął przycisk na małym prostokącie, który się pojawił. Usłyszeliśmy cichy dzwonek. A większy prostokąt się "otworzył".-Zapraszam do środka.
-Winda?
-Tak. Anioły są bardzo wygodne- powiedział i wszedł os razu za mną. Drzwi się za nami same zamknęły. W windzie zaczęła lecieć muzyczka. Spokojna melodia, roznosiła się po windzie, kiedy my jechaliśmy w gorę lub w dół. Nagle znów się rozległ dzwonek i drzwi się otworzyły. tym razem to Daniel wyszedł pierwszy. wyciągnął rękę na znak bym go złapała. Pociągnął mnie za sobą. Zdziwiłam się bardzo. ściany tu były czarne, a nie białe, po bokach stały biurka, a za nimi były inne anioły. To one rozjaśniały pomieszczenie. Nie było tu żadnych okien. Daniel szedł i szedł, a ja szłam za nim. W końcu doszliśmy do ostatniego biurka, gdzie nikogo nie było
-kogo tu przyniosło-usłyszeliśmy zimny głos za nami. Stał tam niski brunet. Oczywiście miał rozłożone śnieżnobiałe skrzydła.
-Theo, przypadek 669-powiedział Daniel z powaga. Theo zmrużył oczy i spojrzał na mnie. Schowałam się za Danielem. Brunet pokiwał głową.
-Chodźcie za mną, ale trzymajcie się blisko mnie. Schodzimy do piwnic.

--------------------------------
Tak, tak wiem, że obiecałam więcej rozdziałów, ale zdarzyła się pewna sytuacja, przez którą nie mogłam pisać. tak, tak wiem, że rozdział jest do dupy. Obiecuję Wam, ze lepszy się pojawi za dwa tygodnie, kiedy wrócę do domu :)
Ale i tak oczekuje od Was komentarzy na temat tego rozdziału :))

1 komentarz: