poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 9

Szłam spokojnie, aż doszłam do przystanku. Postałam trochę zanim autobus przyjechał. zatrzymał się na przystanku. Jedyna spośród 10 ludzi weszłam do tego autobusu. Wszystkie miejsca siedzące były zajęte, więc poszłam na tył gdzie było trochę mniej ludzi. Złapałam się poręczy, ale wcześniej założyłam słuchawki. Puściłam jeden z moich ulubionych kawałków Birdy. Puściłam na maxa, by nie słyszeć innych ludzi. Patrzyłam przez okno i widziałam przemijający krajobraz. Drzewa, na których liście już zmieniały kolor na czerwony, pomarańczowy, żółty. Pierwsze krople spadły na szybę. Ludzie wyciągali parasole, zakładali kaptury lub po prostu uciekali by jak najmniej zmoknąć. Zatrzymaliśmy się na przystanku, gdzie wczoraj weszła Tori. Próbowałam jej wypatrzyć, ale nie widziałam by wchodziła. Humor mi się od razu pogorszył. Zobaczyłam, że jedno z miejsc się zwolniło. Poszłam w jego stronę, ale niestety jakiś facet wyprzedził mnie. Spojrzał na mnie i tylko się uśmiechnął. Nie zrobiłam nic. Spojrzałam na niego tylko z obrzydzeniem i wróciłam na miejsce, gdzie wcześniej stałam i znów się wpatrzyłam w krajobraz, który uciekał wraz z autobusem. Stanęliśmy jeszcze na trzech przystankach i na żadnym do autobusu nie wsiadł mi ktoś znany. Na czwartym przystanku była już szkoła, więc wysiadłam tak jak większość podróżujących. Gdy wychodziłam ktoś mnie popchnął. Prawie się przewróciłam. Zauważyłam, że był to chłopak, który zajął mi miejsce. Byłam na niego strasznie wkurzona. Fajnie jakby się przewrócił do tej kałuży, pomyślałam. Nie zdążyłam podejść do bramy szkoły, a chłopak się przewrócił, tak jak pomyślałam. Byłam zaskoczona. Czyżby był to przypadek? Zaczęłam się śmiać, tak jak reszta uczniów. Speszony chłopak pobiegł szybko do szkoły i tyle go na razie widziałam. Szłam powoli przez plac szkolny. Krople deszczu uderzały o mój szary parasol. Kiedy szłam czułam na sobie spojrzenia innych i ciche szepty. "Patrz to ta nowa", "Mówiłam, że jest gotką", "Ale dupa" i wiele, wiele innych. Chciałam tylko się ukryć przed ich wzrokiem i nie słyszeć szeptów, więc podgłośniłam muzykę, którą wcześniej ściszyłam. Weszłam do szkoły i zamknęłam parasol, ale jeszcze wcześniej go otrzepałam z deszczu. Zobaczyłam wielką kartkę, na której widniał napis "Parasole zostawiać tu!" i strzałka w prawo. Zobaczyłam, że kłębi tam się dużo ludzi. Poszłam w tamtą stronę. Każdy chciał zostawić swój parasol. Ktoś dał mi kartkę i długopis by podpisać swój parasol. Zdziwiłam się, że martwią się tutaj o parasole, ale zrobiłam co każą. Napisałam imię, nazwisko i klasę, a potem podałam parasol starszej kobiecie, która wrzuciła go do ogromnego koszyka z napisem 2c. sprawdziłam swój plan. Pierwszą mam biologię w sali 400, czyli na samej górze. Spojrzałam na zegarek zostało mi jeszcze pół godziny do dzwonka, ale postanowiłam, że pójdę już pod salę. Zobaczyłam, że jeszcze nikogo tan nie ma. Usiadłam w kącie i zaczęłam znów słuchać muzyki. Tym razem leciał Iron Maiden . Zamknęłam oczy. Mimo głośno puszczonej muzyki usłyszałam, ze ktoś idzie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam blondynę z innej klasy. Usiadła obok mnie. Ściągnęłam słuchawki.
-Hmm?-zapytała. Nie rozumiałam o co jej chodzi.
-Jeszcze raz co?
-Pytałam się czy jesteś nowa, bo wcześniej cię to nie widziałam.
-Wiesz, że przed chwilą odpowiedziałaś sobie odpowiedziałaś na pytanie mówiąc, że mnie nie widziałaś wcześniej-przewróciła swoimi brązowymi oczami.
-Zawsze mogłaś chodzić na wagary-powiedziała. Tym razem to ja przewróciłam oczami.
-Czemu wszyscy myślą, że chodzę na wagary?
-Może dlatego, że jesteś gotką, a one zazwyczaj się buntują i nie chodzą do szkoły?-wkurzyłam się na nią.
-Wiesz co, że cały czas ubieram się na czarno, nie oznacza, że jestem gotką-powiedziałam z zbyt bardzo słyszalnym gniewem w głosie. Poczułam, że jej już nie polubiłam, a miałam z nią spędzić całą biologię, przez cały rok szkolny. No jeżeli mnie nie wyrzucą. Blondyna wstała i podeszła do jakieś grupki ludzi. Jeśli myśleli, że nie widziałam ich jak się na nas gapią, to się mylili. Nadal nie przestawali się na mnie patrzeć, więc ich zignorowałam. Założyłam słuchawki. Spojrzałam na zegarek. była 8:40, czyli jeszcze pięć minut. Korytarz się coraz bardziej zapełniał. Rozpoznałam kilka twarzy z mojej klasy, ale nie widziałam jak mają na imię. Zobaczyłam, że po schodach wchodzi chłopak. Spotkałam go wczoraj. Tori mi go przedstawiała. On mnie też zobaczył i podszedł do mnie.
-Hej Nina!-zawołał.
-Cześć...Sorry, ale nie zapamiętałam twojego imienia-uśmiechnął się tylko.
-Nie ma sprawy, a tak przy okazji to Michael.
-No to teraz zapewne zapamiętam-zaczął się śmiać. Niestety naszą rozmowę przerwał nam dzwonek, który był o wiele wyższy niż w pozostałych szkołach. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Zauważyłam, że w naszą stronę zmierza malutka kobieta. Miała ciemne włosy, na których były widać pierwsze oznaki siwienia. Miała buty "kaczuszki", które dodawały jej trochę wzrostu, ale to i tak niewiele. Miała na sobie Czerwoną koszulę i czarne spodnie. Przechodząc obok mnie zauważyłam, że była ode mnie niższa nawet w butach na obcasach. Próbowała się przecisnąć przez ludzi zagradzających jej drogę. Zrobiła to z trudem. wyciągnęła klucze z torebki i otworzyła drzwi.
-To jest pani Livnig, ale wszyscy przezywają ją Skrzat. Jest najniższą osobą w szkole-szepnął mi do ucha Michael. Weszliśmy do sali. Wszyscy zaczęli rzucać się na miejsca. Michael usiadł w przed ostatniej ławce przy oknie. Mrugnął do mnie bym usiadła obok niego. Uśmiechnęłam się i położyłam na krześle torbę. Wyjęłam z niej kartkę, na której miałam zbierać podpisy nauczycieli. Poszłam na początek sali. Poczułam, że wszyscy mnie obserwują. Chciałam zapaść się pod ziemię. Podeszłam do biurka nauczycielki. Spojrzała na mnie z wyczekiwaniem.
-Czy mogłaby pani to podpisać, proszę?-zapytałam.
-Co to jest?
-Kartka, którą dostałam z sekretariatu-wzięła kartkę i bez słowa podpisała mi ją.-Dziękuję.
Usiadłam obok Michaela. Pani Livning opowiadała o zasadach panujących w jej pracowni, system oceniania. Starałam się jej słuchać, ale miała tak monotonny głos, że łatwo było odpłynąć. Zauważyłam, że blondyna, która wcześniej do mnie zagadała przysypia. nauczycielka też to zauważyła. Wyciągnęła spod biurka plastikowe pudełko. Zauważyłam, że w środku jest pająk. Wzdrygnęłam się na jego widok. Nauczycielka wzięła  go na rękę i położyła na ławce blondyny, która w najlepsze spała.
-Jessica!-krzyknęła nauczycielka. Dziewczyna od razu otworzyła oczy. Widok mógł ją trochę zaniepokoić, ponieważ przed jej oczami siedział sobie owłosiony pająk. Jesscia krzyknęła i zrzuciła pająka na ziemię. napotkała ostry wzrok nauczycielki.-Uwaga! Szukamy mojej Stelli.
Wszystkie dziewczyny, oprócz mnie zaczęły piszczeć, a nie który wstały na krzesło. Chłopcy zaczęli się śmiać. Zauważyłam Stellę, która zmierzała w stronę zamkniętych drzwi. Wstałam i wzięłam Stellę na rękę. Wszyscy w sali umilkli. Nie było już słychać śmiechu, ani pisków. Miałam na rękach ogromnego, owłosionego pająka, co mnie trochę przerażało. Podałam go nauczycielce, która uśmiechnęła się do mnie. Zadzwonił dzwonek ogłaszający koniec lekcji. Wszyscy wypadli z sali jak najszybciej. Powoli wróciłam po torbę. Michael został i pomógł mi spakować książki.
-Co teraz masz?-zapytał.
-Dwa WFy.
-Tak jak. Chodź pośpieszmy się, bo trenerka Treeday nie lubi spóźnialskich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz